29 lis 2015

BAD-GOOD BOY - Jimin










Jest to bardzo chore opowiadanie, więc odradzam czytania go osobom ze słabą psychikom, a jak ktoś chce robi to na własną odpowiedzialność. TAK wiem przynudzam, ale trudno. Ogółem scenariusz jest +18 z przekleństwami ( tylko troszkę ). I to na tyle.



                                                                                   Miłej lektury .^.&




BAD-GOOD BOY    





Kiedy nacisnęłaś klamkę od drzwi twojego domu poczułaś ulgę. Miałaś już dość tego ciągłego stresu, natłoku pracy i tych zakłamanych ludzi, którzy próbują ci tylko zaszkodzić. Nie wiedziałaś, co zrobiłaś tym nędznym pasożytom, ale wiedziałaś jedno. Wiedziałaś, że życie jest naprawdę trudne i bolesne dla niektórych ludzi, i właśnie ty zaliczałaś się do tych „niektórych’’. Weszłaś do przedpokoju, ściągnęłaś buty i powolnym krokiem udałaś się do kuchni. Oparłaś się o blat i przeczesałaś dłonią swoje zbyt długie włosy, aby odzyskać jasność umysłu. Chciałaś, choć na chwilę oderwać się od tej rutyny, więc postanowiłaś się dzisiaj zabawić. Wzięłaś szybki prysznic, ubrałaś czarną mini, zrobiłaś lekki make up i wyszłaś z domu.

Wchodząc do klubu w twoich nozdrzach rozprzestrzenił się nieprzyjemny zapach alkoholu, dymu i mieszających się ze sobą damsko- męskich perfum. Po krótkiej chwili przyzwyczaiłaś się do tego i poszłaś w kierunku barmana , którego poprosiłaś o jakiegoś mocnego drinka. Po wypiciu „ napoju ”odczekałaś, aby zaczął działać. Kilka minut później poszłaś na parkiet. Tańczyłaś z wieloma mężczyznami, piłaś, tańczyłaś, piłaś, tańczyłaś, tak do momentu, w którym nie podszedł do ciebie pewien mężczyzna. Odbił cię jakiemuś kolesiowi, na którego nawet nie zwracałaś zbytniej uwagi. Spoglądaliście sobie prosto w oczy wymieniając się przy tym płynnymi ruchami, przypominające walkę dwóch dzikich kotów. Przetańczyliście ze sobą dobre trzy kawałki wymieniając się przy tym jedynie spojrzeniami. Kiedy skończyliście tańczyć opadliście bezwładnie na krzesełka przed ladą. Byliście zmęczeni, wasze klatki piersiowe bardzo szybko się poruszały pod wpływem zmęczenia. Spotkaliście swoje spojrzenia i zaczęliście się śmiać. Dopiero wtedy mogłaś mu się bliżej przyjrzeć. Miał dobrze zbudowaną sylwetkę, cudowny uśmiech oraz jego błysk w oku, którym niemalże cię zahipnotyzował.

- Chcesz się czegoś napić? – zapytał swoim męskim głosem.

- Jasne.- powiedziałaś odrywając się od jego głębokich oczu. Kiedy rozmawiał z barmanem przyglądałaś się jemu z zachłannością. Chłopak zaczął cię bardzo interesować i pociągać. Twoje spojrzenie zeszło na jego czerwone, pełne usta. Spoglądając na nie nieświadomie przygryzłaś wargę śledząc jego każdy ruch. Po tym jak barman podał jemu oba kieliszki, wstałaś i chwyciłaś chłopka za rękę.

- Choć pokaże ci coś ciekawszego. – powiedziałaś seksownym głosem. Byłaś już na niego strasznie napalona, czułaś, że musisz to z nim zrobić. Chłopak ci się nie sprzeciwiał, poszedł grzecznie za tobą uśmiechając się tylko przy tym. Zaszłaś z nim do damskiej łazienki. Przycisnęłaś przystojnego bruneta do ściany i powiedziałaś uwodzicielsko.

- A może chciałbyś się zabawić, co?
-, Czemu nie?.- oblizał kusząco swoje pełne wargi.- Tu i teraz? Chcesz tego?- zapytał.

- Nigdy niczego nie byłam bardziej pewna.- powiedziałaś zniecierpliwiona.

- Okej, dam ci rozkosz,  o jakiej nigdy nie zapomnisz.- powiedział, po czym namiętnie wpił się w twoje usta. Poczułaś wreszcie jego nieziemskie wargi. Bawił się twoją górną wargą dając ci przy tym mnóstwo przyjemności, dłońmi wodziłaś po miękkich włosach przystojnego bruneta. Z każda chwilą zagłębialiście się w pocałunku. Po krótkiej zabawie wstępnej, już penetrowaliście swoje wnętrza. Toczyliście zaciętą wojnę o dominację, którą przegrałaś, lecz tobie to wcale nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie podobało ci się. Czułaś na swoim ciele przyjemnie rozchodzące się dreszcze wywołane jego dotykiem. Nie mogłaś się powstrzymać przed tym, ale musiałaś dotknąć jego ciała, aby choć trochę zaspokoić swoje pragnienie. Błądziłaś swoimi dłońmi po jego klatce piersiowej zdejmując przy tym koszulę wraz z marynarką. Kiedy nie miał już górnego odzienia posadził cię na umywalce odrywając się na chwilę od ciebie, aby złapać odrobinę powietrza, po czym znowu wrócił do atakowania twoich warg? Pocałunkami schodził, co raz niżej począwszy na twojej szyi skończywszy na twoim dekolcie. Sprawnym ruchem rozpiął twoją sukienkę, delikatnie osuwając ją z twoich ramion. Przyglądał się twojemu ciału i co jakiś czas spoglądał w twoje oczy. Zauważył, że jesteś już naprawdę podniecona, więc nie chciał przedłużać twoich męczarni, pomimo tego, iż chciał się jeszcze z tobą pobawić. Ściągnął do końca twoją sukienkę przyglądając się twojej figurze. Ty też nie pozostałaś mu dłużna, jednym zwinnym chwytem opuściłaś spodnie chłopaka. Twoim oczom ukazał się nabrzmiały już przyjaciel, za którego się zabrałaś. Chwyciłaś jego penisa i zaczęłaś masować go przez materiał bokserek. Od chłopaka usłyszałaś jedynie długi przeciągły jęk rozkoszy, a to dopiero  był początek. Po krótkiej zabawie jego członkiem, postanowiłaś dać mu jak najwięcej przyjemności. Wyrzuciłaś jego bokserki chuj wie gdzie, po czym wzięłaś w dłoń, jego naprawdę dużego koleżkę. Na początek poruszałaś tylko dłonią. Kiedy jednak spostrzegłaś, że chłopak już chce drugą fazę nie opierałaś się i włożyłaś go do swoich ust. Poruszałaś powoli głową, aby przyzwyczaić się do jego obecności. Kiedy tylko przyspieszyłaś swoje ruchy usłyszałaś cudowny jęk bruneta, co bardzo ci się spodobało. Wiedzą, że on niedługo dojedzie, wyciągnęłaś go z ust przenosząc się ja jego brzuch wspinając się wyżej i wyżej docierając do jego namiętnych ust. Przyssałaś się do niego, a on delikatnie włożył swoją dłoń pod gumkę twoich majtek. Nie chciałaś się z nim bawić, więc sama je zdjęłaś przyspieszając tylko, postęp sytuacji. Chłopak nic nie powiedział tylko seksownie uśmiechnął się w twoim kierunku. Wtedy, kiedy oboje byliście nadzy mieliście wyrównane szanse, niestety to on tutaj przejął inicjatywę. Posadził cię powrotem na umywalce przysuwając się do ciebie.

- Jesteś gotowa? – zapytał cię uwodzicielskim głosem

- Jeszcze się pytasz? – burknęłaś przyciągając go do pocałunku.

Oderwał się od twoich ust, kucając przed twoim kroczem. Gdy zauważyłaś, że zbliża się do ciebie westchnęłaś, ponaglając go tym. Bez większych opóźnień włożył swój język w twoje czułe miejsce. Pod wpływem jego ruchów regularnie jęczałaś dla niego, wypełniając tym całe pomieszczenie. Sprawiłaś mu tym przyjemność, dzięki czemu przyspieszył swoje ruchy. Jak byłaś już wystarczająco mokra, odsunął się od siebie, aby zaraz po tym w ciebie wejść. Nacelował swojego penisa prosto w twojego wejście, zbliżając się. Powoli w ciebie wchodził. Będą w tobie, zaczął się delikatnie poruszać. Pierwsze ruchy odrobinę cie zabolały, lecz po kilku pchnięciach poczułaś w sobie niewyobrażalną rozkosz, którą dawał ci przy każdym ruchu. Miałaś go w sobie i spełniał twoje pragnienia, ale ty chciałaś jeszcze więcej.

- Szy…bci…..Ej……….- powiedziałaś pomiędzy westchnieniami przyjemności.

- Już się robi kochanie. – odrzekł chwytając w dłonie twoje biodra przyspieszając twoje ruchy do maksimum. Dopiero wtedy miałaś wrażenie spełnienia. Z każdym jego ruchem po twoim ciele rozlewała się ogromna fala gorąca, z każdym jego dotykiem pozostawiał na tobie ogniste ślady podniecając cię do granic możliwości, z każdym pocałunkiem na twoim ciele pozostawiał małe czerwone kółeczka oznaczając cię tym. Wiedziałaś, że niedługo dojedziesz, i przeczuwałaś, iż on też, ale nie byłaś tego do końca pewna. Kiedy poczułaś rozlewające się gorąco w twoim wnętrzu, byłaś pewna, że chłopak już doszedł. To było najpiękniejsze uczucie, jakie kiedykolwiek czułaś. Nigdy wcześniej nie było ci tak dobrze jak z nim, nikt tak dobrze nie zaspokoił twoich pragnień jak on. Był po prostu idealny. Kończąc wasz stosunek, wyszedł z ciebie i splótł wasze usta w namiętnym pocałunku.

- Byłaś ……..świetna. – powiedział posyłając ci krótkiego buziaka.

- Ty też.- powiedziałaś próbując uspokoić swój oddech, subtelnie pocierając dłońmi jego klatkę piersiową.

- Wiesz , co? – zapytałaś – Z nikim nie było mi lepiej niż z tobą.- dokończyłaś wtulając się jego tors.

- Oooooo, jesteś naprawdę słodka.- odpowiedział przyciągając cię bliżej siebie i gładząc twoje długie włosy.- Ale wiesz, co chyba musimy się zbierać. Nie sądzisz.?

- Nie przesadzaj, raczej nie jest ci ze mną, aż tak źle.- wymruczałaś opadnięta już z wszelkich sił.- Posiedźmy tak chwile, nie chce mi się nigdzie iść.

- Dobrze, ale tylko minutkę.- powiedział przyciągając cię bliżej ciebie. Jego ciepłu buchało na twoje, ogrzewając cię całą. Mimo tych zimnych kafelek, o które się przed tem opierałaś było ci naprawdę gorąco. I to wszystko była jego zasługa.

Siedzieliście tak chwilę, po czym musieliście się szybko ubierać, ponieważ ktoś zaczął się dobijać do łazienki. Wybiegliście jak oparzeni, aby was nikt nie zobaczył. Zatrzymaliście się dopiero przy wejściu do baru. Wasze oddechy były przyspieszone, lecz wam to nie przeszkadzało, ponieważ byliście naprawdę ze sobą szczęśliwi. Trzymaliście się za ręce, śmiejąc wniebogłosy, lecz wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Uświadomiłaś sobie,  że to miał być tylko przelotne spotkanie, mała odskocznia od rzeczywistości. Nie mogłaś się w nim zakochać, to skomplikowałoby całe twoje dotychczasowe życie. Szybko się opamiętałaś i powiedziałaś.

- Ja już muszę wracać.- wyrwałaś się z jego objęcia i pobiegłaś w przeciwnym kierunku. Wiedziałaś, że zachowałaś się niedojrzale, ale ni chciałaś się zakochiwać i zostać znowu oszukana. Na pewno nie wtedy. Było na to za wcześnie. Zostawiłaś zagubionego chłopaka nie wiedząc nawet jak ma na imię. Nie rozumiał twojego postępowania, lecz po krótkiej chwili domyślił się, że chciałaś się tylko zabawić. Był na ciebie bardzo zły, bo jego się nie olewa. Nie wiedziałaś nawet ja bardzo niebezpiecznym człowiekiem może być, jeżeli mu się podpadnie, co właśnie wtedy ty zrobiłaś.

Jakiś czas później.

Siedziałaś właśnie w autobusie słuchając piosenek przez słuchawki. Nagle poczułaś jak autobus gwałtownie się zatrzymuje. Wystraszyłaś się odrobinę, bo nie wiedziałaś, co się dzieje. Byłaś pogrążona w myślach o tamtym chłopaku z ostatniej imprezy, na której byłaś. Nie mogłaś o nim zapomnieć. Był po prostu perfekcyjny. Tylko tak ci się wydawało, ale w rzeczywistości nie był on aniołkiem. Poczułaś jak ktoś chwyta cię od tyłu. Próbowałaś się uwolnić, ale twoje wysiłki na nic się nie zdały, bo po krótkiej chwili straciłaś przytomność. Obudziłaś się w jakimś ciemnym pomieszczeniu, przykuta łańcuchami do zimnej ściany. Otworzyłaś oczy, aby cokolwiek zobaczyć, ale było za ciemno, więc przymrużyłaś je. Zobaczyłaś jedynie jakąś niewyraźną postać stojącą przy drzwiach pomieszczenia.

- Widzę, że księżniczka się już obudziła. – usłyszałaś znajomy głos,
-, Kim ty jesteś? – zdołałaś tylko tyle wykrztusić, bo wtedy go zobaczyłaś. To był ten sam brunet,  co w klubie. Nie mogłaś uwierzyć w to, że go teraz widzisz.

- Pomóż mi. Pomóż mi się stąd wydostać. – załkałaś między łzami.

- Oooooooo nie moja droga, od teraz jesteś tylko moja.- chwycił twój podbródek, aby złożyć na twoich ustach pocałunek, lecz ty odwróciłaś głowę.

- Coś nie tak? – zapytał.- Przecież ostatnio moje pocałunki nie sprawiały ci żadnego problemu. 

- Czy ty jesteś chory czy co?- zapytałaś go z pogardą w głosie.

- Po pierwsze. Nie mów do mnie takim tonem, bo spotka cię nieprzyjemna kara, a po drugie ty tutaj nie masz nic do gadania. Ja tutaj jestem szefem.

Nic mu na to nie odpowiedziałaś tylko się z niego szyderczo zaśmiałaś.

-, Co cie tak bawi mała.? – zapytał ze złością w głosie

- Ty, jesteś po prostu śmieszny. Myślisz, że jesteś bogiem czy coś? Jeśli tak to się grubo mylisz.- W jego odpowiedzi dostałaś dość mocny cios w policzek. Zapiekła cię prawa część twarzy. Wystraszyłaś się go wtedy, ale nie miałaś zamiaru mu tego okazywać.

- To tak na przyszłość, żebyś wiedziała, jaka czeka cię kara za złe zachowanie skarbeńku.- powiedział to, ale gdzieś tam głęboko czuł, że źle robi. Z niewiadomych przyczyn miał poczucie winy.

-, Dlaczego mnie stąd nie wypuścisz? – zapytałaś nie kryjąc więcej swoich łez

- Dlaczego? Jeszcze się pytasz? – powiedział spoglądając na ciebie..- Ostatnio zachowałaś się jak ostatnia dziwka. Co to miało być? Co ?. Nie wiesz, że kończy się to, co się zaczyna? – zapytał patrząc cały czas na ciebie.

- Mianhe. A teraz mnie wypuść. – rzuciłaś z nadzieją, że to pomoże.

- Chciałabyś. Zaraz wrócę. – powiedział, po czym wyszedł.
Nie czekałaś na niego długo. Przyszedł po za zaledwie dziesięciu minutach przynosząc ci tacę z jedzeniem.
- Masz. – postawił ci tacę z naleśnikami przed twarzą.

- Jak mam niby to zjeść, co? – zapytałaś z chłodem w głosie.

- Normalnie, nakarmię cię. – rzekł, po czym nałożył na widelec kawałek ciasta naleśnikowego. – Powiedz, aaaaaaaaaaaa’’ – powiedział zbliżając się do twoich ust.

Otworzyłaś szeroko usta. Byłaś strasznie głodna, więc zjadłaś wszystko, co ci przyniósł.

- Będziesz grzeczna?- zapytał cię, kiedy przełknęłaś ostatni kęs posiłku.

- A jeśli nie. To, co?
-, Jeżeli nie, to cię nie rozkuje.- powiedział zadziornie machając tobie przed oczyma kluczykiem od kajdanek.

- Okeeeeee.!!! Tylko mnie rozkuj.- zgodziłaś się. Nie miałaś innego wyjścia. Twoje dłonie odmawiały ci posłuszeństwa. Nie mogłaś nawet się dobrze na nich utrzymać.

Po krótkiej chwili nie wisiałaś już na tej ścianie. Opadłaś bezwładnie na kolana, masując swoje nadgarstki. Chłopak ukucnął przy tobie i cię objął.

- Zostaw mnie. – powiedziałaś ze złością.

- Nie nigdy cię nie zostawię. Przenigdy. – rzekł z czułością w głosie. Ale ty go odepchnęłaś i stanęłaś na równe nogi.

- Czy ty człowieku nie rozumiesz, że ja nie chce tu być. Jesteś jakimś kurwa jebanym, niewyżytym zboczeńcem, który uroił sobie, że może mieć wszystko i wszystkich.!!!!!!- powiedziałaś mu to z wielką goryczą. Znowu poczułaś jego dłoń na swoim policzku. Cholernie cię to zabolało, ale dopowiedziałaś jeszcze perę słów.

- Nienawidzę Cię, od teraz nienawidzę cię z całego mojego serca. Rozumiesz? Nigdy nie będę twoja!. –
- A chcesz się przekonać?!! – Zapytał z tak wielką złością, jakiej jeszcze nie widziałaś. Nic nie zdążyłaś powiedzieć, ponieważ wziął cię na ręce i wyprowadził z pomieszczenia. Dotarliście do jakiegoś pomieszczenia. Rzucił cię na wielkie łóżko i zaczął rozpinać swój rozporek. Doskonale wiedziałaś, co chce zrobić. Musiałaś stamtąd jak najszybciej uciec, ale nie wiedziałaś jak. Minęło zaledwie kilka sekund a ten leżał na tobie dobierając się do twoich ust. Nie to, że tego nie lubiłaś, ale przecież on chciał cię zgwałcić. Próbowałaś mu się wyrwać. Niestety bez żadnych skutków. Chwycił twoje dłonie i umiejscowił je nad twoją głową, coraz wpijając się w twoje usta. Kopałaś go nogami. Jednak to nie pomogło. Jeszcze bardziej podnieciło to chłopaka. Swoimi silnymi dłońmi rozerwał twoją koszulkę, po czym rozpiął stanik, który ewidentnie mu przeszkadzał. Nie był też tobie dłużny i ściągnął górną część odzienia. Wodził dłońmi po twojej tali zostawiając po sobie ogniste ślady. Kiedy znudziła mu się ta przyjemność zdjął z ciebie i siebie resztę ubrań. Już się nawet nie broniłaś. Bałaś się, że jeżeli będziesz się mu przeciwstawiać znowu zrobi ci krzywdę. Bez większych ostrzeżeń włożył swojego penisa w twoje usta. Wiedziałaś , do czego zmierza, więc posłusznie wykonałaś jego rozkaz. Chwyciłaś jego penisa i zaczęłaś beznamiętnie poruszać głową w rytm jego pchnięć. Gdy uznał, że już wystarczy wyciągnął swojego przyjaciela i szybko nacisnął na twoje wejście. Jęknęłaś tylko na to, a on uznał to za znak, aby w ciebie wejść, lecz to wcale tego nie oznaczało. Jednym sprawnym  pchnięciem był cały w tobie. Krzyknęłaś najgłośniej jak tylko umiałaś. Strasznie cie to zabolało. Sądziłaś, że zaraz cię rozerwie. Po twoich policzkach leciały łzy bólu. On jednak nie patrzał na to, że cię rani, tylko na swoją osobistą przyjemność. Poruszał się w tobie, co raz to płynniejszymi ruchami dając ci tym mnóstwo przyjemności. Nie chciałaś dawać mu satysfakcji z tego, że jest ci z nim cholernie dobrze. Tłumiłaś w sobie wszystkie swoje westchnienia, krzyki i jęki. Przelałaś je na łzy. Ściskałaś mocno kołdrę, która znajdowała się na łóżku. Gdy poczułaś, że chłopak w tobie dochodzi wygięłaś się w wysoki łuk i wydałaś z siebie ciche westchnienie zadowolenia. Pomimo tego, że czułaś się nieziemsko w jego objęciach nie mogłaś zrozumieć, dlaczego on ci to robił. Opadłaś na łóżko a on zaraz po tobie wychodząc z ciebie przy tym. Leżał na twoim ciele oddychając niespokojnie. Nie miałaś na nic sił. Byłaś wykończona całą tą sytuacją. Jedyną rzeczą, jaką miałaś siłę wtedy robić był płacz. Długi nieustający szloch bólu.

Po zaledwie chwili zaczęłaś ronić łzy. Zwinęłaś się w pod nim w kłębek i płakałaś nie wiedząc, kiedy przestaniesz. Zgwałcił cię ktoś, kogo imienia nawet nie znałaś, pomimo tego, że już się wcześniej kochaliście. A miał na imię Jimin. Park Jimin. Kiedy spostrzegł, że jesteś już naprawdę roztrzęsiona postanowił cię o to zapytać:

- Kochanie. Co się stało? – zapytał z czułością w głosie. Ty natomiast nie przestawałaś płakać, a wręcz przeciwnie, z każdą chwilą zaczęło przybywał, co raz więcej łez. Jimin nie dawał jednak za wygraną i ciągnął dalej.

- Skarbie, powiedz mi. Coś się gryzie.?- powiedział całując twoje ramiona.

Postanowiłaś zebrać w sobie resztki sił i wygarnąć mu parę spraw, które cię trapiły. Zepchnęłaś go z siebie i zaczęłaś mówić, patrząc na niego z wyrzutem.

- Coś mnie gryzie? Czy ty siebie słyszysz? Człowieku ty mnie przed chwilą zgwałciłeś i się jeszcze pytasz czy coś się stało?!!!! Nie możesz zrozumieć tego, że mnie tym ranisz?!!
-, ALE JA CIĘ KOCHAM!!!!!!- krzyknął do ciebie chwytając cię za ramiona. – pokochałem cię już wtedy, kiedy pierwszy raz się ze sobą przespaliśmy. A jak myślisz? Dlaczego cię porwałem? Dlatego, że chciałem cię mieć znowu blisko siebie. Nie mogłem znieść tego, w jaki sposób mnie potraktowałaś. To bolało.- pojedyncza łza spłynęła po jego policzku.

- W dupie mam taką miłość. Ja nawet nie wiem jak ty masz na imię, a co dopiero mam powiedzieć o uczuciach do ciebie.? Chociaż nie. Wiem, co do ciebie czuje. Chcesz wiedzieć? – pokręcił przecząco głową, bo spodziewał się twojej odpowiedzi.- Brzydzę się tobą. Nie chcę cię znać. Kiedy na ciebie patrzę chce jak najszybciej skończyć ze swoim życiem?!!!- krzyknęłaś, odepchnęłaś go od siebie i odwróciłaś się od niego tyłem. Jimin opuścił głowę i przetarł twarz ścierając przy tym łzy.

- Rozumiem Cię. Zaraz cię uwolnię tylko daj mi chwilę. – powiedział z rezygnacją. Wyciągnął rękę do klamki od drzwi, ale się zawahał i dodał zanim wyszedł.- Nazywam się Park Jimin.- po czym wyszedł. Nie wiedziałaś ile na niego czekałaś. Byłaś głęboko zamyślona w swoich przemyśleniach. Ocknęłaś się dopiero wtedy, gdy ten wszedł do pokoju.

- Proszę. – podał ci ręcznik wraz z jakimiś kobiecymi ubraniami.- Idź się wykąp, a potem cię odwiozę. Łazienka jest zaraz po lewo. – powiedział ze skruszoną miną.- Aaaaa i jeszcze chciałem cię za to wszystko przeprosić.

- Chciałabym powiedzieć „ nie ma, za co „, ale tak się nie da. – rzuciłaś lekko i wyszłaś z pomieszczenia.

Wzięłaś szybki prysznic i wyszłaś z łazienki. Nie chciałaś spędzić w tym domu, ani chwili dłużej. Kiedy wyszłaś, Jimin już na ciebie czekał. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale mu nie pozwoliłaś.

- Chodźmy już. – powiedziała chłodno

- Dobrze. A może jesteś głodna? – zagadnął cię, a przynajmniej próbował.

- Nie.  – odpowiedziałaś zgodnie z prawdą.

Jechaliście samochodem po jakiejś piaszczystej drodze. Nie wiedziałaś , kiedy, ale zasnęłaś. Jimin wykorzystał tę sytuację, zatrzymał się na poboczu i zrobił ci kilka zdjęć telefonem. Chciał mieć jakąś pamiątkę po tobie.

Obudziłaś się dopiero wtedy, kiedy dojechaliście do Seulu. Nie mogłaś sobie wyobrazić jak daleko byliście od twojego domu. Kazałaś mu się zatrzymać przy najbliższym przystanku autobusowym. Wysiadając powiedziałaś.

- Aaaaaaaaaa, daj mi jeszcze pieniądze na autobus.- posłusznie wyjął dość dużą ilość pieniędzy. Odjeżdżając spojrzał na ciebie przepraszalnie. Jak dotarłaś do domu musiałaś pozbierać swoje myśli. Kiedy to zrobiłaś położyłaś się spać. Śnił ci się Jimin, ale nie taki brutalny i władczy tylko miły, uśmiechnięty, i przede wszystkim odmieniony. Wolałaś sądzić, że Jimin był taki jak w tym śnie, niż w rzeczywistości.

2 lata później.

Zapomniałaś już o tym, co się wydarzyło. Rozpoczęłaś nowe życie w zupełnie nowym miejscu i gronie przyjaciół. Nawet miałaś swoją cichą miłość. Pisałaś z nim na Kakao. (portal społecznościowy). Bardzo go polubiłaś, a nawet pokochałaś. On pierwszy do ciebie napisał. Nie widziałaś przeszkód w poznaniu go bliżej. To się zaczęło jakiś rok po tamtym niemiłym wydarzeniu z Jiminem. Strasznie lubiłaś z nim pisać, dobrze się dogadywaliście i w ogóle, choć zastanawiało cię jedno. Dlaczego nigdy nie podał ci prawdziwego imienia tylko podawał pseudonim. „ ChimChim”. Kiedyś go o to zapytałaś, ale nie chciał ci powiedzieć, więc nie chciałaś naciskać.

Pewnego wiosennego dnia napisał do ciebie propozycję spotkania się. Zdziwiłaś się trochę, bo proponowałaś mu spotkanie chyba z piętnaście razy, ale zawsze miał jakąś wymówkę. Do póki pisaliście za sobą przynajmniej raz dziennie to ci wystarczało. Pisaliście ze sobą niemalże o wszystkim. Miałaś z nim naprawdę dużo wspólnego. Rozmowy z nim były dla ciebie prawdziwą przyjemnością. O dziwo to on zawsze pierwszy do ciebie pisał. Nawet wtedy, kiedy trzymałaś telefon w ręku i pisałaś do niego wiadomość, dostawałaś ją od niego i czasami nawet taką samą, jaką chciałaś mu wysłać. Po krótkim namyśle odpisałaś do niego.

- „ Pewnie. Gdzie się potykamy? I kiedy?”
- „ Może w parku przy fontannie?”- zaproponował

- „ Mi pasuje. Tylko, kiedy?”
- „ Dzisiaj? 15:00?”
- „ Oke. A jak cie rozpoznam.?”

- „  Nie ważne ja to zrobię.”

- „ To do zobaczenia. <3.”      
Zostały ci niecałe dwie godziny do spotkania. Chciałaś wypaść przy nim jak najlepiej, bo chyba naprawdę się w nim zakochałaś i nie przyjmowałaś do wiadomości tego, że coś pójdzie nie tak. Założyłaś na siebie prostą sukienkę z długim rękawem w kolorze karaibskiego błękitu. Do tego czarne botki na obcasie i wiosenny płaszczyk z przewiązanym paskiem w tali ukazujący twoją figurę. Na sam koniec delikatny makijaż podkreślający twoją urodę i mogłaś wychodzić.

Wyszłaś kwadrans przed 15:00. Byłaś naprawdę zdenerwowana przed tym wszystkim. Stałaś przy fontannie czekając na chłopaka. Trzymałaś w ręku telefon na wypadek gdyby chciał się z tobą skontaktować i opłaciło ci się, bo dostałaś od niego wiadomość na Kakao..

- „ Zamknij oczy.” – Ty posłusznie wykonałaś polecenie, uśmiechając się sama do siebie. Po krótkiej chwili poczułaś na swoich oczach czyjeś dłonie.

- ChimChim czy to ty? – zapytałaś z nadzieją.

- Tak, to ja.- odpowiedział. Skądś znałaś ten głos, tylko nie wiedziałaś skąd. Odwróciłaś się w jego stronę i przed twoimi oczami stał Jimin. Ten sam Jimin, który cię tak bardzo zranił. Nie mogłaś w to uwierzyć. Stał przed tobą uśmiechnięty  od ucha do ucha zupełnie jak w twoim śnie. Przestraszyłaś się go i to nie na żarty. Nie chciałaś żeby, cie znowu zgwałcił.

-, Co ty tutaj robisz?- zapytałaś przerażona.

- Przyszedłem się z tobą spotkać.- powiedział spokojnie.

- Ale, po co? Jeszcze ci mało?!!!- krzyknęłaś, po czym odwróciłaś się o poszłaś przeciwnym kierunku. 

- ______!!! Poczekaj!!!!- zawołał. Pobiegł za tobą i objął cię mocno od tyłu abyś mu nie uciekła. Ty jedynie znieruchomiałaś pod wpływem jego dotyku.

- Zostań ze mną. Proszę. – powiedział błagalnym tonem. – Nawet nie wiesz jak długo cię szukałem. Cały rok. Czy ty wiesz ile to czasu? Nie chcę cię znowu stracić. Zmieniłem się. Przysięgam. – odwrócił cię w swoją stronę. – KOCHAM CIĘ, ja nadal cię kocham i chyba nawet bardziej niż ostatnio. Jeżeli nie czujesz tego samego, odejdę na zawsze, tylko powiedz mi to prosto w twarz.

Nie chciałaś mówić mu prawdy, ale też nie chciałaś go okłamywać, wiec nie pozostało ci nic innego ja milczenie. Niedane było ci jednak milczeć w nieskończoność.

- Proszę, powiedz mi prawdę.- prosił cię

- No Dobrze!!! TAK! KOCHAM CIĘ!! – powiedziałaś i po twoich policzkach popłynęły łzy ulgi i jednocześnie strachu przed tym, co może ci teraz zrobić.

Jimin jednak przytulił cię i gładził otwartą dłonią twoje włosy mówić:

- Jak ja się cieszę. Nawet nie wiesz jak jesteś dla mnie ważna.

Odsunęłaś się od niego, już bez żadnego strachu. Wiedziałaś, że on cię kocha. Wybaczyłaś mu nawet to, co zrobił w przeszłości, bo każdy człowiek powinien dostać drugą szansę.

- Chincha.? – chciałaś się z nim trochę podroczyć.

- A chcesz się przekonać?- pokazał rządek białych ząbków, po czym zaczął się do ciebie zbliżać. Powoli i delikatnie muskał twoje usta, aby sprawdzić czy tego na pewno chcesz. Chciałaś i to bardzo, brakowało ci jego gorących pocałunków. Rozchyliłaś lekko wargi, aby dać mu wstęp do strefy v.i.p. Jimin oczywiście skorzystał z zaproszenia i nie pewnie tam wszedł. On się naprawdę zmienił. Był taki czuły jakby całował najdelikatniejszy kwiat świta. Nie spostrzegliście nawet, kiedy płatki kwiatów wiśni zaczęły opadać tworząc wokół was suchy deszcz. Mieliście wszystko gdzieś. Liczyliście się tylko wy i nic nie mógł popsuć wam tego momentu.


                                                                  Koniec.^.^



                                                         Twórca:   Song Mi Chan


                                                                  Koniec.^.^

21 lis 2015

Świąteczny prezent - V

JEST TO KOLEJNY SCENARIUSZ TYLKO TYM RAZEM TROCHĘ WESZŁAM W KLIMAT ŚWIĄTECZNY, MAM NADZIEJE ŻE SIĘ SPODOBA I ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA.
MIŁEGO CZYTANIA &.&


Był już koniec listopada, co oznaczało, że już niedługo nadejdą Święta Bożego Narodzenia, byłaś tym bardzo podekscytowana jak również tym, iż następnego dnia do waszej trochę powalonej klasy dołączy nowy chłopak. Chciałaś się z nim zaprzyjaźnić tak samo jak z resztą klasy, ponieważ uwielbiałaś zawierać nowe znajomości a w szczególności z płcią przeciwną. Nie mogłaś się doczekać, kiedy go poznasz. Chciałaś wywrzeć na nim jak najlepsze wrażenie, tak jak na wszystkich.
Następnego dnia z samego rana wstałaś w bardzo przyjemnym nastroju. Ubrałaś się, zjadałaś śniadanie i poszłaś do szkoły, nie mogąc się doczekać spotkania z twoim nowym, przyszłym kolegą. Przerwa szybko ci zleciała, wszyscy weszliście do klasy i zajęliście zwoje miejsca. Po paru minutach przyszła wasza wychowawczyni z nieziemskim chłopakiem. Był wysoki, miała brązowe włoski, które opadały mu na czoło, cudowne ciemne oczy oraz śliczny, szeroki uśmiech. Wszystkie dziewczyny, kiedy go zobaczył zapragnęły go przytulić albo nawet i co innego. Ty też nie byłaś wyjątkiem, serce ci szybciej zabiło na jego widok, ale nie starałaś się tego zbytnio okazywać. Kiedy tylko pani zaczęła mówić oderwałaś od niego wzrok.
- Chcę wam przedstawić waszego nowego kolegę. Niestety dołącza do nas dopiero teraz, ale to chyba w niczym nie przeszkadza. Prawda?- Skierowała się do klasy.- Proszę przedstaw się. – powiedziała do nieznajomego
- Cześć, nazywam się, Kim Taehyung, przyjmijcie mnie ciepło.- powiedział i pokazał rządek swoich białych ząbków.
- Oczywiście, że cię przyjmą.- powiedziała pani Hong- Zgadzacie się ze mną?- zapytała klasę
- NE!!!!! – krzyknęliście wszyscy razem.
- Dobrze. A ty znajdź sobie jakieś wolne miejsce Taehyung.
Kiwnął tylko twierdząco głową i zajął miejsce w pierwszej ławce przy biurku. Siedział całe dwa rzędy od ciebie, co ci nie przeszkadzało, bo miałaś z stamtąd dobru podgląd na jego profil. Minęło kolejne 5 czy 6 minut lekcji, kiedy pani zaczęła mówić.
- Jak zapewne wiecie niedługo są Święta Bożego narodzenia, więc chciałam, aby to nasza klasa w tym roku zorganizowała jakiś bal czy coś w tym guście. Ktoś chętny?- zapytała, po czym ty jak i zarówno, Kim prawie wyskoczyliście z ławek podnosząc ręce.
Oboje spojrzeliście sobie w oczy, bo byliście zdziwieni. Nagle Taehyung cię wyprzedził.
- To mogę zorganizować ten bal? Bardzo mi zależy a ja w poprzedniej szkole byłem przewodniczącym klasy, więc wiem, o co chodzi w zarządzaniu.- powiedział i spojrzał na ciebie wyzywającym spojrzeniem.
- Do twojej wiadomości Taehyung albo jak cię tam zwą ja tutaj jestem przewodniczącą, więc nie masz szans. – powiedziałaś i czekałaś na jego reakcje.
- No i co z tego mi bardziej zależy niż tobie. – powiedział z pewnością w głosie.
- Skąd ty to możesz wiedzieć, głupku.? – zaczynałaś tracić cierpliwość do niego.
- Dzieciaki!!! Przestańcie się kłócić.!!- krzyknęła Pani. –Jak tak bardzo wam zależy to macie to zrobić razem albo wcale i nie chce słyszeć o żadnych kłótniach jasne?!- powiedziała nico zdenerwowana nauczycielka.
- Arasso.- powiedzieliście razem i posłałaś mu mordercze spojrzenie.
Do końca lekcji próbowałaś się uspokoić, ale to ci w ogóle nie wychodziło. Nie mogłaś zrozumieć jak on mógł ci powiedzieć takie rzeczy, że niby, co, że tobie mniej zależało? Ta akurat byś w to uwierzyła. Czułaś, że się chyba z nim nie zaprzyjaźnisz, bo coś nie przypadł ci do gustu i ty chyba jemu też nie. Byłaś na niego zła za tę jego bezczelność i chciałaś mu to jak najszybciej wygarnąć, bo taka była twoja natura prosto, zwięźle i na temat, nie ma, co się cackać. Mówisz to, co myślisz a jak komuś nie pasuje to jego sprawa. Kiedy tylko usłyszałaś dźwięk dzwonka od razu wyszłaś z klasy i czekałaś na tego palanta. Nawet nie musiałaś go zatrzymywać, bo sam do ciebie podszedł i powiedział.
- Widzimy się na długiej przerwie, przy szafkach. – rzucił lekko, puścił ci oczko i poszedł w przeciwną stronę.
Nawet nie zdążyłaś wyksztusić z siebie jednego słowa a, już go nie było. Poczułaś wtedy jeszcze większą chęć mordu niż przed tem. Czekałaś już na to spotkanie i tym razem mu wszystko powiesz. Gdy nadeszła długa przerwa pokierowałaś się do szkolnych szafek. Zastałaś go przy swojej szafce. Kiedy cię zobaczył uśmiechnął się szeroko. Podeszłaś do niego już na tyle, blisko aby z nim rozmawiać, a raczej kłócić.
- Słuchaj mnie śliczniutki! – powiedziałaś poważnie- Ja od zawsze byłam przewodniczącą w tej klasie a to tej pory to się nie zmieniło, i jak w ogóle możesz sądzić to czy mi zależy czy nie? Skąd ty to możesz wiedzieć. Co.?!!- powiedziałaś oburzona.
- Dobra, dobra, nie gorączkuj się tak dziewczyno, dogadamy się jakoś.- powiedział przekonująco.
- Niby jak?- zapytałaś już nieco spokojniejszym głosem.
-, Jeżeli tak bardzo Ci zależy to mogę oddać Ci tę przysługę i nie będę brać udziału w organizacji tego balu Świątecznego.- powiedział smutnym tonem głosu.
Zrobiło ci się jednak trochę głupio i nie chciałaś go odsyłać z kwitkiem, więc kiedy miał już odchodzić powiedziałaś:.
- Wiesz, co? Zróbmy to razem. Chcesz?
- Chincha? Mówisz poważnie?- zapytał zdziwionym głosem.
- Ne, przecież i tak powinnam to z tobą zrobić, bo nasza wychowawczyni nie dałaby mi zrobić tego samej.- powiedziałaś uśmiechając się do niego.
- Komawo ______!!!! Jesteś cudowna!!!- krzyknął, po czym cię mocno objął.
-, Arasso, arasso, a teraz mnie puść.- rzekłaś nieco się rumieniąc.
Puścił cię a następnie spojrzał głęboko w twoje oczy drapiąc się nerwowo po karku, i pokazując swój zniewalająco piękny uśmiech. Zatraciłaś się w jego oczach, nie słysząc Nawe dzwonka na lekcje.
-, ______choć do klasy. – powiedział i pociągnął cię w kierunku klasy, w której mieliście lekcje.
Reszta dnia w szkole minęła ci bardzo szybko. Już nie mogłaś się doczekać współpracy z tym nowym chłopakiem, czułaś, że jednak może się z nim dogadasz pomimo tego, co zaszło wcześniej. Kiedy tylko skończyła się ostatnia godzina pośpiesznie wyszłaś z klasy, aby jak najszybciej udać się do domu, po to żeby odpocząć od natłoku tej nauki w szkole.
Następnego dnia w szkole.
Szłaś niepewnie korytarzem, kiedy się potknęłaś. W prawdzie pogodziłaś się z tym, że spotkasz się zaraz z zimną, niemiłą podłogą, lecz poczułaś czyjeś silne dłonie na swoich drobnych ramionach. Kiedy odwróciłaś wzrok na swojego wybawcę ujrzałaś przystojnego bruneta, dopiero po chwili spostrzegłaś, że był to Taehyung.
- Gwenchana? – zapytał z troską w głosie.
- Ani, gwenchana, nie musiałeś.- powiedziałaś przeczesując swoje włosy.
- Jak to nie musiałem.? Miałem pozwolić, aby taka śliczna dziewczyna się poobijała? Hyyymmm? – powiedział robiąc przy tym uroczą minkę.
- Aish. Nie zawstydzaj mnie publicznie.- powiedziałaś rumieniąc się przy tym.
- No to, co powiesz na to, abym wyrwał cię po lekcjach do parku? Tam mógłbym cię trochę pozawstydzać.
- Mmmm. Muszę się nad tym zastanowić. – udałaś, aby podtrzymać go trochę w niepewności. – Dobra, zgadzam się. – dałaś mu ostateczną odpowiedź.
-Oke, to jesteśmy umówieni.- puścił ci oczko i poszedł przed siebie.
Tego dnia lekcje, również minęły ci szybko, gdyby nie licząc tych trzech sprawdzianów, które musiałaś napisać. Na całe szczęście byłaś wzorową uczennicą, więc nie groziła ci zła ocena. Po ostatnim dzwonku pobiegłaś do swojej szafki, aby wyciągnąć płaszczyk i udałaś się do wyjścia ze szkoły. Tam czekał już na ciebie Taehyung. Kiedy do niego podeszłaś poczułaś jakieś dziwny ucisk w brzuchu, którego nie mogłaś opisać słowami.
- Idziemy?- powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Ne, - odpowiedziałaś entuzjastycznie.
Chodziliście po parku dobre dwie godziny rozmawiając ze sobą na prze różne tematy. Poznaliście się lepiej, co ci się bardzo spodobało, ponieważ go strasznie polubiłaś. Podobało ci się w nim praktycznie wszystko poczynając na tym, jaki wspaniały ma charakter, kończąc na tym jak bardzo jest słodki i zabawny. Lubiłaś z spędzać z nim czas pomimo tego, że to wasze pierwsze wspólne wyjście.
- _____, może chcesz iść do kawiarni? – zapytał po dłuższej chwili milczenia.
- Jasne, czemu nie. I lepiej już chodźmy, bo się zapowiada na deszcz- powiedziałaś spoglądając na niebo.
Niestety los wam nie sprzyjał. Nawet nie zdążyliście wyjść z parku, kiedy rozpętała się ogromna ulewa. Taehyung sprawnie ściągnął swoją kurtkę i zakrył wam głowy, żebyście nie zmoknęli. Biegliście najszybciej jak tylko mogliście do pierwszej kawiarni przy drodze. Jednak zanim tam dotarliście, nie mieliście na sobie nawet suchej nitki. Staliście pod daszkiem budynku i zdyszani spoglądaliście sobie w oczy. Zaczęliście się do siebie zbliżać i już prawie wasze usta zostały połączone w motylim pocałunki, kiedy jednak jakiś starszy pan wyszedł z kawiarni rozkładając przed ich twarzami parasolkę, która im to uniemożliwiła. Oboje spuściliście spojrzenia, po czym weszliście do przytulnego pomieszczenia, aby choć trochę się osuszyć. Usiedliście przy pierwszym lepszym stoliku nie odzywając się do siebie.
- Podać coś? – zapytała uprzejmie kelnerka.
- Poproszę dwie gorące czekolady z bitą śmietaną.- powiedział V bez zastanowienia.
- Zaraz się rozgrzejemy – powiedział, kiedy kelnerka się oddaliła.
- Przydałoby się. Jest mi strasznie zimno.- powiedziałaś pocierając dłońmi swoje ramiona.
- Omo. Jesteś słodka nawet wtedy, kiedy ci zimno. Choć przytulę cie.- powiedział wyciągając ręce do uścisku. Ty nic nie powiedziałaś tylko usiadłaś na kolanach chłopaka, wtulając się w jego ciepłą klatkę piersiową. Chłopak delikatnie gładził twoje plecy, aby przywrócić twoje ciało do normalnego stanu.
- Przepraszam.- chrząknęła kelnerka- Wasze zamówienie.
- Komawo.- powiedziałaś schodząc z kolan chłopaka.
Siedzieliście w milczeniu pijąc gorący napój. Kiedy zatopiłaś usta w bitej śmietanie poczułaś się jak w domu, w ciepłym, miłym domu, do którego musiałaś niedługo wracać. Podniosłaś lekko wzrok z nad kubka, żeby sprawdzić, co robił V. Miał podpartą brodę o swoją dłoń i przyglądał ci się uważnie. Uniosłaś wyżej głowę i zaczęłaś się z niego śmiać, on z ciebie. Oboje mieliście wąsy z bitej śmietany.
- _____. Aish. Zasłodzisz mnie, zobaczysz dostanę przez ciebie cukrzycy. Wiesz, że jesteś słodka nawet z wąsami na wardze?- rzekł zbliżając rękę do twojej twarzy.
- Ty też. Wiesz:?- zapytałaś robiąc ten sam ruch ręką, co on.
Kiedy mieliście już puste kubki, to udaliście się do wyjścia. Na całe szczęści już nie padało, ale za to było okropnie ciemno, czego bardzo się bałaś. Szłaś jak najbliżej Taehyung, aby czuć się bezpieczniej. Chyba to poczuł po przyciągnął cię bliżej siebie, obejmując w tali. Czułaś jak fala gorąca rozlewa się po twoim ciele, było ci wtedy naprawdę przyjemnie. Szliście do twojego domu w milczeniu, nie odsuwając się od siebie. W pewnym momencie kichnęłaś przeciągle.
- ______. Ty nawet kichasz słodko. Jak taki mały króliczek.- powiedział czule
- Ne,Ne. Arasso.- odpowiedziałaś od niechcenia, ponieważ byłaś już naprawdę zmęczona.
Gdy już dotarliście pod twój blok, zrobiło ci się smutno. Nie chciałaś się z nim rozstawać, nie wtedy, kiedy było ci z nim tak przyjemnie. Niestety ta chwila musiała nadejść. Doszliście już pod twoje drzwi i spoglądaliście na siebie. W ułamku sekundy, nawet nie wiedziałaś, kiedy, Taehyung nachylił się ku tobie i złożył na twoich ustach delikatny pocałunek. Nie opierałaś się temu, nawet odwzajemniłaś go. Może i nie był długo, ale za to pobudził cię na tyle, że nie zasnęłabyś przez resztę nocy.
- Przepraszam, nie wiem, co mnie napadło.-powiedział skrępowany chłopak- No to do jutra. – rzucił szybko i zbiegł po schodach.
No i znowu nie dał ci dojść do słowa tylko tak p prostu sobie poszedł. Kiedy weszłaś do domu nadal czułaś smak jego ust. Czułaś go nawet w snach, kiedy śnił ci się V.
Następnego dnia z samego ranka, miałaś koszmarny ból gardła i gorączkę. Przez to nie poszłaś właśnie do szkoły przez następny tydzień. Z dnia na dzień czułaś się coraz gorzej, ale to tylko jakieś trzy dni. Do końca tygodnia byłaś już zdrowa i mogłaś się spotkać z Taehyungiem, który nawet nie przyszedł cię odwiedzić pod czas tego tygodnia. Byłaś na niego trochę zła, ale ci przeszło, bo zrozumiałaś, że wstydził się tego, co zrobił ostatnio i nie chciał cię tym zakłopotać. No przynajmniej tak ci się wydawało.
Tydzień później.
Szłaś z zapartym tchem do klasy. Bałaś się trochę spotkania z chłopakiem, choć wiedziałaś, że to i tak cię nie ominie. Weszłaś do środka pomieszczenia i ujrzałaś go siedzącego na twoim krzesełku. Podeszłaś do niego, tak, aby cię nie zauważył. Dopiero, kiedy pomachałaś mu przed twarzą zauważył cię. Kiedy podniósł na ciebie wzrok szybko się rozpromienił, ponieważ wcześniej był nieco zamyślony.
- ______, jak dobrze, że cię widzę.!!!!!!- wstał z ławki i cię mocno objął. Po twoim ciele rozeszła się przyjemna fala gorąca, którą dał ci Taehyung, - Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem.- powiedział ci na ucho swoim melodyjnym głosem, a ty się pod nim rozpłynęłaś.
- Taehyung zaraz mnie udusisz,!!- powiedziałaś nie mogąc złapać oddechu.
- Mianhe, - puścił cię i zaczął się znowu drapać po karku.- Dlaczego cię nie było w szkole.? – zapytał
- Byłam chora.- powiedziałaś krótko, ponieważ skończyła się przerwa i musiał iść do swojej ławki,.
- Pogadamy na przerwie. – powiedział do ciebie, kiedy odchodził.
- Oke- pokiwałaś głową na zgodę.
Lekcja historii zleciała wam jak z bicza szczelił, ponieważ cały czas wymienialiście się uśmiechami i nawet nie myśleliście, aby słuchać tego dziadka. Kiedy usłyszeliście zbawczy dźwięk dzwonka pobiegliście na korytarz.
-, Jaka tak lekcja była nudna.- powiedział przeciągle V
- Ne, nudniej się, już nie dało.- odpowiedziałaś mu. – Taehyung wiesz, że musimy zacząć planować bal? Zostało zaledwie 2 tygodnie a my jeszcze nic nie mamy.
- Wiem, i mam nawet kilka fajnych pomysłów.- powiedział ciesząc się z siebie.
- Chincha? No to musimy się umówić po lekcjach i to obgadać, co ty na to?- zaproponowałaś.
- Jasne, a tak a propos naszego ostatniego spotkania, chciałem cię przeprosić za tamto. – rzekł ze skruchą w głosie.
- Nie ma, za co. Mnie się bardzo podobało.- powiedziałaś puszczając mu oczko i wymijając go.
-, Bo.? _____, Co ty powiedziałaś?- zapytał naprawdę zdziwiony.
- A nie słyszałeś.?
- Słyszałem, ale….
- Nie ma żadnego, ale….- przerwałaś mu i poszłaś do przodu
Taehyung już nic nie mówił tylko szedł za tobą szczerząc się sam do siebie. Po tych wszystkich nudnych zajęciach poszliście do szkolnej biblioteki. Siedzieliście w niej dobre 3 godziny obmyślając, co zrobić z balem. Oboje mieliście dużo do powiedzenia, lecz pomimo tego mogliście się dogadać, i z tego wszystkiego wyszły nawet zgrany duet. Wymyśliliście, że na środku sali ,,balowej’’ będzie stała ogromna choinka, przy której będą prezenty i wspólnie robione zdjęcia. Postanowiliście zrobić akcję ,, Święty Mikołaj. Każdy losował i musiał kupić tej osobie prezent, ale z nikim nie mógł się wymieniać.
Losowanie zrobiliście następnego dnia na długiej przerwie, kiedy wszyscy mieli trochę czasu wolnego. Oczywiście wy też musieliście głosować. Dziwnym wylosowałaś swoją najlepszą przyjaciółkę, co ci bardzo odpowiadało. V wylosował kogoś, ale nie chciał ci tego powiedzieć. Kiedy każdy już wylosował Taehyung biegał po całej szkole szukając kogoś albo czegoś, tego akurat nie wiedziałaś. A tak konkretnie to on szukał osoby, która ma karteczkę z twoim imieniem. Jak już znalazł tę osobę, to chyba z pół dnia męczył go, aby oddał mu ciebie. Udało mu się. Na ostatniej lekcji był wielce zadowolony z siebie a ty nie wiedziałaś, o co mu może chodzić i w dalszym ciągu nie chciał powiedzieć ci, kogo wylosował, więc po pewnym czasie dałaś sobie z tym spokój.
Bal zbliżał się wielkimi krokami, został zaledwie tydzień. Czułaś już jak zaczyna się ta świąteczna atmosfera, którą bardzo kochałaś. Był tylko jeden malutki problem, nie miałaś, z kim iść na ten bal. Zastanawiałaś się czy nie pójść na niego sama, ale to by dziwnie wyglądało.
- _________, poczekaj!! – Zawołał Cię V przy wyjściu ze szkoły.
- Wae?- zapytałaś odwracając wzrok ku niemu.
- Mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia. Zgadzasz się?- powiedział z widocznym bananem na ustach.
- Nie wiem. Możeee. A co to jest za propozycja?- zapytałaś
- Pójdziesz ze mną na bal?- powiedział szczerząc się do ciebie.
- A ty nie jesteś już umówiony?
- Ani, skąd ten pomysł? To zgadzasz się? – ponaglał cię chłopak
- Neeeee.- przewróciłaś oczami z niecierpliwości chłopka.
- YEY!!!! Zobaczysz nie zapomnisz tego wieczoru do końca życia.- rzucił wychodząc ze szkoły. Ty tylko uśmiechnęłaś się do siebie i poszłaś w kierunku swojego domu. Tam poszłaś do swojego pokoju przeszukać szafę w poszukiwaniu kreacji na bal. Nic nie znalazłaś, byłaś po prostu załamana. Następnego dnia poszłaś ze swoją przyjaciółką na zakupy do galerii. Kupiłaś śliczną suknie z pięknie ozdobionym gorsetem i dołem suknie. Miała bardzo łady krój, który podkreślał twoją figurę. Do tego dobrałaś proste wieczorowe szpilki, które idealnie kontrastowały z delikatnym kolorem sukienki. już nie mogłaś się doczekać spotkania z Taehyungiem. Mocno go polubiłaś a nawet można powiedzieć, że się nim zauroczyłaś.
Kiedy nadszedł ten upragniony dzień, byłaś bardzo podekscytowana. Cały wolny czas przed wyjściem przygotowywałaś się na to wydarzenie. Miałaś już prawie wszystko dopięte na ostatni guzik, tylko musiałaś założyć bolerko abyś nie zamarzła na tym mrozie.
Dojechałaś na miejsce i miałaś nadzieję zobaczyć tam twojego towarzysza, lecz nie było ci to pisane. Weszłaś sama na sale rozglądając się w poszukiwaniu Taehyunga. Niestety nigdzie go nie było. Stałaś chwilę na środku Sali, kiedy zaczęła lecieć jakaś Świąteczna melodia, której dobrze nie znałaś. Jakieś dziewczyny zaprowadziły cię do ogromnego pudła przy choince. Byłaś niemalże oszołomiona, nie wiedziałaś, co się dzieje. Gdy melodia przestała grać z pudełka wyskoczył Taehyung w stroju Świętego Mikołaja śpiewając piosenkę, Mery christmas’’. Byłaś wzruszona tym, co dla ciebie zrobił, a jeszcze bardziej tym, co powiedział na samym końcu wychodząc z pudełka.
- S-A-R-A-N-G-H-A-E, - powiedział ci już na ucho stojąc strasznie blisko ciebie. Nie wiedziałaś, co masz powiedzieć. Stałaś tylko jak słup, rumieniąc się jak czerwony strój chłopaka.
- Mery Christmas ______- powiedział to i zaczął się do ciebie powoli zbliżać. Wiedziałaś, co ma zamiar zrobić i nie opierałaś się temu. Chciałaś się mu oddać. Chciałaś poczuć jego usta na swoich. Gdy poczułaś miłe ciepło na swojej dolnej wardze wzdrygnęłaś się od środka. V pogłębił pocałunek przyciągając cie do siebie. Ułożyłaś swoje dłonie na jego karku i smakowałaś jego miękkich warg. Z każdą chwila chciałaś ich więcej i więcej, lecz to, co miłe zawsze się kiedyś kończy. Oderwaliście się od siebie i spoglądaliście sobie głęboko w oczy. Byliście zetknięci czołami, i poruszaliście się w rytm piosenki, która właśnie leciała w sali. Odległość pomiędzy wami była prawie nie zauważalna. Położyłaś głowę na jego ramieniu i powiedziałaś.
- Saranghae oppa.
Ten nic nie powiedział tylko cię mocniej objął, dając ci do zrozumienia, że to słyszał. Taehyung był najlepszym prezentem świątecznym, jakim kiedykolwiek dostałaś, i faktycznie miał rację, że nie zapomnisz tego wieczoru do końca życia.

Koniec .
Twórca. : Song Mi Chan

16 lis 2015

Smutek vs szczęście? - RM




MOJE KOLEJNE OPOWIADANIE TYM RAZEM Z MONSTEREM Z BTS . MAM GŁĘBOKĄ NADZIEJĘ ŻE SIĘ SPODOBA, ^.^ I MAM WIELKĄ PROŚBĘ DLA TYCH CO PRZECZYTALI ABY POZOSTAWILI PO SOBIE KOMENTARZ ^.<

                                                                                           MIŁEJ LEKTURY.!!^.^






                                            SMUTEK VS SZCZĘŚCIE ?



                                   



Był to wietrzny wrześniowy dzień. Stałaś na moście i chciałaś skończyć ze swoim życiem. Dosłownie przed chwilą uciekłaś swoim prześladowcą z tego przerażającego miejsca. Zostałaś porwana i okrutnie potraktowana. Na samym początku cię zgwałcili a potem brutalnie pobili. Kiedy odzyskałaś przytomność nie wiedziałaś, co się z tobą działo. Byłaś bardzo przerażona. Gdy sobie to uświadomiłaś, chciałaś jak najszybciej stamtąd uciec i nigdy tam nie wracać. Nie miałaś już żadnego sensu życia. Jako sierota z domu dziecka nie miałaś, dla kogo żyć. Stanęłaś na samym brzegu mostu i trzymałaś się rękami poręczy.
- DLACZEGO JA MUSZĘ TAK CIERPIEĆ???!!!!!!!!!!!- wykrzyczałaś na cały głos.
Na twoje szczęście lub nieszczęście podbiegł do Ciebie jakiś przystojny blondyn.
- Dziewczyno, co ty wyprawiasz? – zapytał zdziwionym głosem.
- A co nie widziałeś nigdy samobójcy? –zapytałaś płacząc. Nie miałaś już na nic sił. Chciałaś się poddać, zniknąć z tego świata.
- No już. Chodź tu do mnie ja ci nic nie zrobię.- przekonywał cię chłopak.
- A po co?-zapytałaś przez łzy spływające po twoich policzkach.
-, Bo jeżeli będę widział, że popełniasz samobójstwo i okaże się, że ci nie pomogłem to będę miał problemy z prawem.- powiedział poważnym głosem.
- No to poczekam aż sobie pójdziesz.-powiedziałaś odwracając głowę w przeciwnym kierunku. Zamknęłaś swoje smutne oczy i czułaś jak twoją twarz owiewa silny wiatr. Po zaledwie chwili poczułaś na swoim ciele czyjeś dłonie. Nieznajomy chłopak przeciągnął Cię na drugą stronę mostu, a ty się temu nie opierałaś. Po prostu miałaś wszystko gdzieś. Nie obchodziło Cię, co się teraz z Tobą stanie. Otworzyłaś delikatnie powieki i spojrzałaś w jego przepiękne brązowe oczy. Trzymał Cię teraz w swoich ramionach spoglądając na twoje ciężko poturbowane ciało i twarz. Delikatnie się do niego uśmiechnęłaś i zamknęłaś z powrotem oczy. Zasnęłaś w jego ramionach nie mając o tym pojęcia. Chłopak nie wiedział, co ma z Tobą zrobić, więc postanowił zabrać Cię do domu i się Tobą zaopiekować. Trzymał Cię w swoich silnych ramionach i biegł jak najszybciej do swojego domu, aby Cię opatrzyć. Kiedy w końcu dotarliście do domu, położył Cię delikatnie ma swojej kanapie w salonie. Szybko pobiegł do innego pokoju po coś, aby Cię przykryć. Po chwili przyszedł z ciepłym kocem. Szczelnie Cię nim przykrył i spoglądał na twój nie spokojny sen. Z każdą chwilą czułaś się, co raz gorzej. Miałaś okropny sen, który przyprawiał Cię o zimne poty. Gdy nieznajomy chłopak to spostrzegł poszedł po ręczniki i zimną wodę. Robił Ci zimne okłady a następnie poszedł po apteczkę. Ty spałaś a on oczyszczał wszystkie widoczne rany na twoim ciele. Po dwóch godzinach obudziłaś się cała obolała. Nie wiedziałaś gdzie jesteś, byłaś wręcz przerażona. Poszłaś się rozejrzeć po domu. Był on dość duży i przestronny. Wszystko Cię strasznie bolało. Najbardziej bolał Cię brzuch, ponieważ byłaś w niego wiele razy kopana. Nie wiesz gdzie byłaś ostatnie, co sobie przypominałaś był ten chłopak o pięknych oczach. Po chwili usłyszałaś czyjeś kroki. Momentalnie się odwróciłaś i zobaczyłaś właśnie tego nieznajomego.
- Widzę, że się obudziłaś.- powiedział, po czym się szeroko uśmiechną
- Kim ty jesteś ? I co ja tutaj robię?- zapytałaś nieco zdenerwowana.
- A nie powinnaś mi najpierw podziękować?- powiedział złośliwie.
- Pfffff.. Niby, za co za to, że nie pozwoliłeś mi umrzeć?
- Nie, no żartuje sobie. –zaśmiał się uroczo.
- Takie żarty to se możesz wsadzić dobrze wiesz gdzie.- powiedziałaś, po czym go wyminęłaś. Ten jednak chwycił Cię za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Bardzo szybko przestałaś udawać silną. Mocno go objęłaś i zaczęłaś płakać jak małe dziecko. Chłopak głaskał Cię uspakajająco po głowie mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Po dłuższej chwili oderwałaś się od niego i powiedziałaś.:
- Dziękuje za wszystko, ale chyba będę się już zbierać.-powiedziałaś dość oschle.
- Niby gdzie pójdziesz? Hhhyyyymmm? – zapytał brązowooki
- Jak to gdzie? Tam skąd przyszłam.-powiedziałaś załamana
- Mowy nie ma zostajesz tutaj ze mną i koniec.- powiedział zdecydowanie
- Chyba sobie ze mnie żartujesz.
- A czy wyglądam jakbym żartował.- zbliżył się do Ciebie na niebezpiecznie bliską odległość i spojrzał w oczy. Widziałaś w nich zdecydowanie, więc postanowiłaś mu zaufać.
- Nie.-powiedziałaś szeptem.
- No właśnie.-odpowiedział Ci nieco spokojniej
- To w takim razie, co mam teraz zrobić?- zapytałaś nie pewnie.
- Po pierwsze to pójdziesz się wykąpać. Po drugie musisz coś zjeść, bo na pewno jesteś głodna. A po trzecie musisz wypocząć. Ty tylko przytaknęłaś i poszłaś za nim do jego pokoju. Podał Ci jakieś ubrania i kazał iść do łazienki się wykąpać. Gdy tylko zanurzyłaś się w ciepłej wodzie twoje ciało poczuło się zrelaksowane. Po długiej kąpieli poszłaś do chłopaka. Był w kuchni i przygotowywał coś do jedzenia, a konkretnie jajecznicę. Kazał Ci usiąść przy stole. Posłusznie wykonałaś jego polecenie. Podał Ci talerz z gorącym posiłkiem, a sam usiadł naprzeciwko Ciebie i parzył swoimi pięknymi oczyma jak jesz. Byłaś nieco skrępowana, ale po chwili się do tego przyzwyczaiłaś. Kiedy skończyłaś jeść odłożyłaś talerzyk do zmywarki i nie wiedziałaś, od czego masz zacząć rozmowę.
- Jestem, Kim Namjoon, - przerwał niezręczną ciszę, – ale wszyscy mówią mi Rap Monster.- dokończył.
- Ja jestem ______-przedstawiłaś się.
- Chcesz herbaty? – podchwycił
- Może być.
Po pięciu minutach siedzieliście na kanapie w salonie. Usiadł naprzeciwko ciebie i zapytał nieco zmieszany.
- Co…. Ci.. się stało.?
Wtedy nie miałaś innego wyboru jak tylko powiedzieć mu całą prawdę. Bardzo Cię to bolało, ale musiałaś mu wszystko wyjaśnić. Zaczęłaś od samego początku od twojego nędznego dzieciństwa kończąc po ten dzień. Na samym końcu się rozkleiłaś i nie mogłaś przestać płakać. Po prostu do Ciebie podszedł i mocno objął. Nie mając już sił zasnęłaś na jego kolanach. Kiedy RM uświadomił sobie ile ty przeżyłaś w swoim życiu nawet nie mógł sobie tego wyobrazić. Był naprawdę zaskoczony tym ile wycierpiałaś. Postanowił, że pomoże Ci wyjść na prostą drogę abyś do końca swoich dni była najszczęśliwszą osobą na świecie. Zaniósł Cię do swojej sypialni i delikatnie przykrył Cię kołdrą. Z samego ranka, gdy się obudziłaś nikogo nie zastałaś w domu. Pomyślałaś, że to dobra okazja, aby zniknąć z jego domu i życia. Zostawiłaś jedynie liścik z napisem Żegnaj i wybacz mi ”. Miałaś już wychodzić, kiedy go napotkałaś w drzwiach.
- A ty gdzie się wybierasz? – zapytał
- Yyyyyyy. Szłam Cię poszukać.- skłamałaś
- A czy na pewno? –zapytał niepewny
- Tak.- znowu skłamałaś
- Powiedzmy, że Ci wierze.- powiedział niepewny twoich słów, po czym wszedł do domu.
Kiedy zobaczyłaś, że idzie w kierunku kuchni przestraszyłaś się, ponieważ tam była karteczka. Szybko poszłaś do kuchni i zerwałaś ją. Niestety to nie uniknęło jego uwadze.
- Co tam masz?- zapytał podejrzliwy
- Ja.? Nie ….. nic.- i schowałaś kartkę za plecy
- Nie rób ze mnie idioty. Przecież widzę, że coś tam chowasz.- powiedział uśmiechając się. Jednym sprawnym ruchem był przy tobie i wyrwał Ci kartkę z dłoni. Kiedy już przeczytał karteczkę nie wiedziałaś jak na to zareaguje. Na całe szczęście nie był zły ani nic z tych rzeczy. Położył tylko swoje ręce na twoich ramionach i powiedział.:
- Przecież Ci powiedziałem, że coś dzisiaj wymyślimy a ty chciałaś od tak sobie wyjść?
Spuściłaś głowę w dół i nic nie mówiłaś. Kiedy sobie uświadomiłaś, że mogłaś zranić tak dobrego człowieka aż ci się chciało płakać, co zrobiłaś. Pojedyncze krople łez spływały po twoim policzku. Rap Monster to zauważył i delikatnie jednym palcem otarł twoją mokrą skórę. Mocno Cię objął i nie chciał Cię wypuścić z swoich ramion.
- Obiecaj mi coś.- powiedział szeptem do twojego ucha.
- Co?
- To, że już na zawsze będziesz ze mną mieszkała. Znowu nic nie powiedziałaś tylko przytaknęłaś wtapiając się głębiej w jego klatkę piersiową.

           Miesiąc później.
W ciągu całego miesiąca stałaś się całkowicie inną osobą. Już niczego się nie bałaś i nie miałaś lęku przed innymi ludźmi. Codziennie przychodzili do Ciebie przyjaciele Monstera, którzy się tobą zajmowali. To oni pomogli wyjść Ci z tego wielkiego dna. Był dla Ciebie prawdziwym przyjacielem. RM codziennie pracował, ale tobie to nie przeszkadzało, bo praktycznie zawsze miałaś kogoś przy sobie.
Siedzieliście z Monsterem na kanapie i oglądaliście film. Nie siedzieliście jakoś bardzo blisko siebie, ale na tyle blisko abyś mogła poczuć zapach jego cudownych perfum. Przez pewien czas czułaś na sobie jego wzrok. W końcu odwróciłaś głowę i spostrzegłaś, że Kim wlepia te swoje piękne ślepia w twoją osobę. Byłaś nieco skrępowana. Nie wiedziałaś, o co mu chodzi, więc go o to zapytałaś.
-, O co Ci chodzi?
- O nic. No, co już nie można popatrzeć na swoją współlokatorkę?
- Nie mówię, że nie można, ale to trochę krępujące.
- To będzie bardziej krępujące.- powiedział, po czym przysunął się do Ciebie i złożył na twoich ustach słodki pocałunek. Szybko go od siebie odsunęłaś i pobiegłaś do swojego pokoju. Nie byłaś gotowa na jakikolwiek krok do przodu, jeżeli chodzi o intymne sytuacje. Miałaś dość tego wszystkiego chciałaś zostać sama.
RM bardzo żałował tego, co zrobił, ale nie mógł się powstrzymać. To było silniejsze od niego. Nie chciał Cię też stracić, bo coraz bardziej mu na Tobie zależało, lecz jeszcze nie był pewien tego czy to prawdziwa miłość. Po chwili był pod twoimi drzwiami i błagał Cię abyś mu wybaczyła. Nie wyszłaś ze swojego pokoju aż do samego ranka, a Rap Monster siedział oparty o ścianę przy twoim pokoju i czekał aż z niego wyjdziesz. Niestety niedane mu było z Tobą porozmawiać, bo nadal spał. Jego błąd loczki opadały mu niesfornie na czoło tworząc naprawdę uroczy widok. Przykucnęłaś przy nim i pogładziłaś jego głowę rozczulając się trochę przy tym. Ten pod wpływem Twojego dotyku obudził się. Kiedy zobaczyłaś, że nie śpi chciałaś odejść, lecz chwycił Cię za nadgarstek.
- Poczekaj.-powiedział niepewnie- Chciałbym Cię przeprosić za wczoraj.- dodał
- Nic się nie stało, ale mogłeś się powstrzymać.- powiedziałaś stojąc tyłem do niego. Wstał i obrócił Cię w swoją stronę tak abyś mogła mu spojrzeć w oczy.
- Wiem, ale to trochę trudne przy tak wspaniałej dziewczynie jak ty.
- Gadasz głupoty- zarumieniłaś się niczym burak- tylko tak mówisz żebym Ci wybaczyła.
- Wcale, że nie. Mówię Ci to, dlatego, że tak jest. To jak wybaczysz mi?
- Jasne, ale pod jednym warunkiem. Już nigdy więcej tego nie zrobisz.
- No nie wiem czy dotrzymam tej obietnicy, ale postaram się.
- No obyś dotrzymał, bo nie wiem, co Ci zrobię następnym razem.
- O ile będzie następny raz.-powiedział nieco zażenowany.
- No właśnie. A teraz lepiej zróbmy jakieś śniadanie, bo jestem strasznie głodna.
- Już się robi.- powiedział i pociągnął Cię w stronę kuchni.
   Zrobiliście razem śniadanie i miło spędziliście razem dzień. Świetnie się z nim bawiłaś, zupełnie zapomniałaś o wczorajszym wydarzeniu i skupiłaś się na wspaniałej zabawie. Poszliście razem do wesołego miasteczka. Na samym początku poszliście na samochodziki. To było prze zabawne. Stykaliście się prawie przez cały czas. Ten wypad do wesołego miasteczka dobrze Ci zrobił rozerwałaś się i tego było Ci trzeba. Następnie poszliście na Rollercoaster, czego strasznie się bałaś, ale kiedy pomyślałaś, że jedzie z tobą Monster od razu cały strach znikł. Byliście na wszystkich atrakcjach, nawet tych dla dzieci. Jak szaleć to szaleć na całego. W międzyczasie jedliście mnóstwo lodów, waty cukrowej i reszty przysmaków wesołego miasteczka. Do domu wróciliście skonani. Bolały was brzuchy i nogi. Nawet nie zjedliście kolacji tylko usiedliście na kanapie i zasnęliście przy sobie.
Kiedy Monster się obudził i zobaczył twoją rozkoszną twarz nie mógł się powstrzymać żeby nie zrobić Ci zdjęcia swoim telefonem. Poszedł po cichu po telefon i wykonał ci kilka zdjęć. Patrzył na nie z podziwem i ciągle powtarzał, „Jaka ona jest piękna.’’
Kiedy się obudziłaś Namjoon'a już nie było napisał, że wyszedł z chłopakami coś załatwić. Nic niestety nie mogłaś z tym zrobić. Miał swój zespół, więc musiał o niego dbać, jeżeli chciał nadal w nim być. Weszłaś do kuchni i spostrzegłaś na stole przygotowane dla Ciebie śniadanie, oraz karteczka z napisem „ Smacznego, wrócę wieczorem.” Śniadanie zjadłaś ze smakiem, ponieważ jak na chłopaka Harry nieźle gotował. Przygotował dla ciebie omlet jajeczne z pieczonym kurczakiem i wiosenną sałatka pomimo tego, że była jesień. Po śniadaniu rozsiadłaś się przed TV i szukałaś czegoś ciekawego. Gdy jeździłaś tak po kanałach zobaczyłaś jak twoi przyjaciel udzielają wywiadu. Byłaś z nich dumna. Słuchałaś całego wywiadu z uwagą.
Prowadzący:. – No, więc chłopaki słyszałem, że mieliście zadanie od swoich fanów. Czy udało wam się to zrealizować? I jakie było to zadanie, jeżeli można wiedzieć.
Jungkook:. – Jakby to ująć. Udało nam się praktycznie w 100%. Mieliśmy przez poprzedni miesiąc pomóc jakiejś zagubionej osobie wyjść z depresji czy coś w tym stylu.
Kiedy słyszałaś te słowa łzy same nabierały Ci się do oczu. Wiedziałaś, że to właśnie ty jesteś tą osobą w depresji. Byłaś strasznie wściekła. Nie mogłaś uwierzyć w to, co usłyszałaś. Już nie jestem w depresji, więc nie będę się im więcej narzucać. -pomyślałaś idąc do swojego pokoju. Szybko spakowałaś swoje ubrania, z resztą nie było ich dużo, ale jak się miałaś wyprowadzić to musiałaś zabrać wszystko, co do Ciebie należało. Wychodząc zostawiłaś karteczkę z napisem „ Nienawidzę was. Jak mogliście mi to zrobić? Kochałam was. ”. Zarzuciłaś na siebie czarny stylowy płaszczyk i wyszłaś z domu. Byłaś na nich naprawdę wściekła a najbardziej na Monstera, do którego czułaś coś więcej niż przyjaźń i wdzięczność. Postanowiłaś już nigdy tam nie wracać. Nie ważne jak bardzo byłoby ciężko nie miałaś zamiaru temu ulec. Już wolałabyś nawet umrzeć, niż tam do nich wracać.
Przez to wszystko, co tam usłyszała nie zdążyła usłyszeć wszystkiego, co mówili chłopcy. Wcale nie byli największymi dupkami świata. Monster opowiadał jak to Cię znalazł zupełnie przez przypadek, jeszcze przed tym zadaniem od fanów. Chłopcy mówili, że pokochali Cię jak własną siostrę i opiekowali się Tobą jak najlepiej umieli. Dopiero po długich negocjacjach zdecydowali, że to Ty będziesz tą osobą, ale nie żyło im się z tym dobrze. Niestety nie wysłuchałaś tego do końca i to był twój błąd.
Kiedy chłopcy wrócili do domu Monstera i spostrzegli, że Cię nie ma bardzo się przestraszyli. Bardzo się o Ciebie bali i nie wiedzieli, co mają z tym wszystkim zrobić. Dopiero po jakiejś dłuższej chwili znaleźli karteczkę od Ciebie. Nie wiedzieli, o co Ci chodzi. Szukali Cię całą noc i cały dzień. Niestety nigdzie Cię nie znaleźli. Oczywiście wpadli na pomysł gdzie możesz być, ale zabroniłaś komukolwiek powiedzieć, że tu jesteś, więc Cię nie znaleźli. Wszyscy byli zdruzgotani tym faktem.
Kilka dni później.
Szłaś akurat parkiem, kiedy spostrzegłaś Jungkooka siedzącego na ławce. Zrozumiałaś, że nie możesz się wiecznie kryć. Szłaś spokojnie alejką. Jungkook słysząc kroki odwrócił się w Twoją stronę. Kiedy wreszcie dotarło do niego, że to ty podszedł do Ciebie szybko.
- Dziewczyno gdzie ty byłaś.???!!! Wiesz, że się o Ciebie martwiliśmy.!!!!!!!!!- potrząsnął tobą wściekły
- Jak to gdzie byłam? Zadajesz głupie pytania.
- Ja głupie pytania.?-powiedział ironicznie- Przez Ciebie Monster gdzieś zniknął!!!
- Co? A mówił coś zanim wyszedł?- powiedziałaś nieco zmartwiona
- Coś…, że stracił najważniejszą osobę w swoim życiu czy coś takiego.
- Sorry muszę lecieć.- powiedziałaś szybko i pobiegłaś w przeciwnym kierunku.
Byłaś prawie pewna gdzie jest Namjoon i co chce zrobić. Kiedyś go zapytałaś, co by zrobił jakby stracił najważniejszą osobę w swoim życiu, a on odpowiedział, że skoczyłby z tego samego mostu, co ty, więc czym prędzej chciałaś się tam znaleźć. Na całe szczęście most był niedaleko, więc szybko się do niego dostałaś. Po zaledwie 5 minutach szybkiego biegu byłaś na miejscu. Nie mogłaś złapać oddechu. Oparłaś się o kolana, aby złapać trochę powietrza w płuca. Kiedy uspokoiłaś oddech, podbiegłaś do niego wołając.:
- Monster czekaj.!!!Jak masz zamiar skakać to zróbmy to razem?!!!
Przeszłaś na drugą stronę mostu i chwyciłaś dłońmi barierkę.
- Co ty tu robisz? Myślałem, że mnie nienawidzisz. –powiedział przez łzy
- Bo tak jest, ale nie chce, żebyś zginął. Wolę żebyśmy zrobili to razem.-powiedziałaś uśmiechając się do niego.
- A wiesz, dlaczego to robię? Dlatego, że kiedy Cię nie było zrozumiałem, że Cię Kocham.- powiedział swoim charyzmatycznym głosem
- Co?
- Tak i kiedy Cię nie było straciłem cały sens życia.
- Ja dzięki tobie go odzyskałam i moim sensem życia jesteś TY.- powiedziała rozumiejąc to, co do niego naprawdę czuje.
- Co chcesz przez to powiedzieć.?
- To, ……że chyba też Cię Kocham.
- Naprawdę?
- To, co może zejdziemy z tego mostu, co?
- Jasne nie chcę żeby Ci się coś stało?
Staliście teraz na środku mostu i spoglądaliście sobie w oczy. Widziałaś w nich szczęście i ulgę. Byłaś gotowa przeżyć z nim resztę życia. 
Monster złapał Cię w tali i przyciągnął bliżej siebie. Delikatnie się do Ciebie zbliżał abyś nie poczuła się niekomfortowo. Bardzo chciałaś jego bliskości. Razem z nim zbliżaliście się ku sobie. Wreszcie nadszedł upragniony moment Namjoon'a. Wasze usta połączyły się w subtelnym, ale za razem namiętnym pocałunku. Czułaś jak cała zalewasz się czerwonym rumieńcem i twoje ciało rozpływa się pod wpływem jego dotyku. Kiedy chwila przyjemności się skończyła wtuliłaś się w niego i już nigdy nie chciałaś abyście się rozstawali. Namjoon delikatnie odsunął Cię od siebie i powiedział zadowolony.
- Mogę zadać Ci pytanie z kosmosu?
- No, ale nie obiecuje, że na nie odpowiem.
Monster odsunął się i kucnął na jednym kolanie spoglądając na Ciebie jak zbity piesek.
- ______ wyjdziesz za mnie? Wiem, że to nie są najlepsze okoliczności, ale nie chce żyć w niepewności.
- Jesteś głupi…..- miałaś w oczach łzy szczęścia- Pewnie, że za ciebie wyjdę.
Monster ucieszył się jak małe dziecko z cukierka. Szybko wstał i wziął Cię na swoje ramiona. Zakręcił Tobą i ciągle powtarzał – kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię.
Byłaś wtedy najszczęśliwszą kobietą na świecie. Jednak w twoim życiu wygrało szczęście i nic się od tamtego czasu nie zmieniło.


                               KONIEC!



                                              Twórca:  Song Mi Chan