29 sty 2016

Gwiazda - G-Dragon

Hej, hejka. To znowu ja. Mam dla was lekkiego, słodkiego fluffa. Jestem z niego naprawdę zadowolona, ponieważ ostatnio pisałam same smuty, więc miałam prawdziwą wenę na coś takiego uroczego. Scenariusz dla Różowej Kluchy.
I hope you like it.


Wiosenne powietrze mile powiewało rozdmuchując twoje włosy we wszystkie strony świata. Jechałaś rowerem zmierzając ku budynku schroniska. Kochałaś wszelkiego rodzaju zwierzęta a w szczególności psy. Już od 10 roku życia wiedziałaś, że zostaniesz weterynarzem a od tego czasu minęło ponad 12 lat. Pomimo tego, że nie skończyłaś jeszcze studiów weterynaryjnych to bardzo lubiłaś przychodzić do tego miejsca i pomagać tym wszystkim futrzakom. Może nie zarabiałaś na tym milionów, ale jak dla studenta było to wystarczające a po za tym naprawdę lubiłaś tę pracę.
- Dzień Dobry – powiedziałaś witając się z twoją przełożoną.
- O _______ witaj. Już jesteś? A ty nie miałaś przyjść za godzinę? – zapytała zdziwiona.
-Tak, ale chciałam zobaczyć, co słychać u Roko po wczorajszej operacji i ogólnie miałam taką ochotę – powiedziałaś wieszając kurtkę na wieszaku.
- W sumie to dobrze, że jesteś wcześniej, bo mam dla ciebie dobrą nowinę.
- O co chodzi ajuma?
- Od przyszłego tygodnia będziemy mieć darmową pomoc. Nie zgadniesz, kto nią będzie – zrobiła pauzę – Przyjedzie tutaj cały zespół Big Bang. Może nie znam ich za dobrze, bo w moim wieku już się tym nie interesuje, ale podobno są bardzo sławni.
- Ajuma to coś wspaniałego – powiedziałaś tuląc starszą kobietę.
- Jeżeli chcesz to przydzielę ci któregoś z nich.
- Chincha?
- Ne. Każdy będzie miał swojego opiekuna, a teraz mnie puść i zabieraj się do pracy.
- Kamsahamnida ajuma – ukłoniłaś się i pobiegłaś do podopiecznego waszej placówki.
Cały weekend chodziłaś rozkojarzona i nie mogłaś się na niczym skupić. Wyobrażałaś sobie jak to będzie, kiedy poznasz swoich idoli. Chciałaś wywrzeć na nich jak najlepsze wrażenie. Miałaś cichą nadzieję, że Pani Ho przydzieli cię do Taeyanga. Był dla ciebie po prostu idealny: cudowny głos, pięknie wyrzeźbione ciało no i oczywiście jego olśniewający uśmiech. Lubiłaś wszystkich bez wyjątku, ale to on został twoim biasem. Kiedy w końcu nastał dzień przyjazdu idoli miałaś zamiar wyglądać jakoś przyzwoicie, ale jeśli chodzi o schronisko to raczej sukienki i szpilek byś nie założyła. Włożyłaś za to czarne poprzecierane rurki i żółto- czarną koszulkę z napisem „Love is Bad”. Chwyciłaś torbę z ciuchami na przebranie i wybiegłaś z domu żegnając się ze swoim psem.
Jechałaś uliczkami Seulu słuchając miejskiego gwaru. Nim się obejrzałaś byłaś już na miejscu i mogłaś spokojnie przygotować się na przyjazd zespołu. Po zaledwie godzinie do waszego schroniska przyjechał duży, czarny bus, z którego wysiadła piątka chłopaków z liderem na czele. Wszyscy stanęli przed pojazdem prezentując się w całej okazałości. Po chwili Pani Ho podeszła do nich przedstawiając się ciepło. Rozmawiała z nimi o czymś a ty przypatrywałaś się każdemu z osobna. Kiedy dotarłaś, do GD spostrzegłaś, że ma na sobie dość duży make up, przynajmniej dwa razy większy niż pozostali. Zdziwiłaś się trochę, ponieważ on nie przyjechał dawać tutaj koncertu tylko opiekować się zwierzętami. Nie zastanawiałaś się nad tym dłużej, ponieważ twój kolega kazał ci ż nim iść w kierunku chłopaków. Cała wasza piątka stała przed zespołem oczekując, aż Pani Ho przedzieli was do swoich podopiecznych. Czekałaś z zapartym tchem, kiedy wyczyta twoje imię. Jak się okazało przeczytała je, jako pierwsze.
- ______ ty będziesz współpracować z Panem Ji-yongiem – powiedziała spoglądając na chłopaka.
- Proszę mówić mi G-Dragon – upomniał ją mile.
- Jak uważasz młody człowieku – podeszła do ciebie ciągnąc cię w stronę chłopaka – a więc to jest _____. Od teraz będziesz z nią pracował.
- Miło poznać – ukłoniłaś się przed nim chowając przy tym delikatne rumieńce, które zdążyły wykwitnąć na twoich policzkach.
- Mnie również – powiedział posyłając ci miły uśmiech, a ty odpowiedziałaś tym samym ukazując swój eyesmile.
Kiedy każdy miał swojego podopiecznego właścicielka rozdała wam listę z zadaniami. Nie mieliście dużo do zrobienia i sądziłaś, że szybko się z tym uwiniecie.
- To, od czego chcesz zacząć?- zapytałaś, kiedy zostaliście sami.
- Chyba, od czego ty chcesz zacząć – poprawił cię, a jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Stał się taki……taki…… obojętny.
- Jak to „ty chcesz zacząć?” – zdziwiłaś się.
- Normalnie. Ja nie mam zamiaru niczego robić – powiedział nawet na ciebie nie spoglądając – Lepiej znajdź mi jakiś miły kącik to gdzieś się zdrzemnę – skończył odwracając głowę w twoją stronę.
- Jeśli chcesz miły kącik to jeden z psów na pewno cię przygarnie. Oni lubią zawierać nowe znajomości – powiedziałaś wściekła.
- C…o? – zapytał zdziwiony.
- A nie słyszałeś, co ci powiedziałam? Albo bierzesz się do roboty, albo spadaj stąd – bąknęłaś do niego.
- Ty chyba nie wiesz, do kogo mówisz. Prawda?
- A ty, co sobie myślisz? To, że jesteś jakąś tam gwiazdą nie oznacza, że ja mam odwalać brudną robotę.
- Jakąś tam gwiazdą? – prychnął na twoje słowa – Ja jestem GD. Słyszysz? GD! – poklepał się po piersi akcentując ostatnie dwie litery.
- Dobrze, GD – przedrzeźniałaś go, – więc radzę ci się przebrać i idziemy do pracy, bo jak nie….. Będziesz sam to robił – rzuciłaś wyzywająco. Ten przewrócił tylko oczyma i zastanawiał się chwilę, po czym odpowiedział przez zęby.
- D.o.b.r.a
- Co? Możesz powtórzyć, bo nie słyszałam – nastawiłaś ucho, aby lepiej usłyszeć.
- Tak, zgadzam się!!! – krzyknął podirytowany.
Byłaś siebie dumna, ale nie sądziłaś, że GD może być takim nadętym bufonem. Już prędzej spodziewałaś się tego, po T.O.Pie. Chłopak naprawdę cię zdenerwował. Miałaś wtedy gdzieś, że możesz go tym zranić. Zawsze mówiłaś to, co leży ci na sercu i tym razem też tak było. Nikomu nie dawałaś sobą pomiatać, nawet, jeżeli byli od ciebie starsi bądź bogatsi. Każdy miał równe prawa, ponieważ wszyscy są ludźmi i nikt nie powinien się wywyższać, a w szczególności tak sławna osoba jak on.
Poszliście się przebrać, po czym udaliście się do upragnionego przez ciebie miejsca.
- To, co mam zrobić? – zapytał z niechęcią w głosie.
- Najpierw musimy każdemu nasypać karmy a potem weźmiemy niektóre z nich na spacer.
- No Oke, chce mieć to już za sobą – powiedział przeczesując swoją blond grzywkę.
- Oj, nie będzie aż tak strasznie. To są naprawdę urocze stworzenia – poklepałaś go po ramieniu udając się w kierunku worków z karmą – Chodź – zachęciłaś go.
- Jak mam to zrobić?
- Zaraz ci pokaże – powiedziałaś nachylając się ku dole – Najpierw nabierasz trochę karmy w pojemniczek, otwierasz suwak i wysypujesz ją do miski. Jeśli będziesz chciał możesz też je pogłaskać – wytłumaczyłaś mu zamykając za sobą drzwiczki.
- Obejdzie się bez tego – prychnął schylając się po miseczkę.
Karmienie waszego sektora zajęło wam około godziny. Widziałaś, że niechętnie się do tego zabierał, ale miałaś nadzieję, że w końcu przekona się i zacznie czerpać przyjemność. Nawet raz przyłapałaś go jak pogładził jednego z psiaków po głowie, ale kiedy zobaczył, że się na niego patrzysz od razu cofnął rękę i zamknął drzwiczki kojca posyłając ci mordercze spojrzenie. Choć zrobił to, co powinien denerwował cię odrobinę. Jednak przeliczyłaś się, co do niego. Nie polubiłaś go za szczególnie i nie sądziłaś, że on wytrzyma z twoim temperamentem.
Chodziliście już dobre pół godziny z trójką pupili, kiedy GD zaczął marudzić.:
- ______ nogi mnie bolą.
- Nie marudź, co ty baba jesteś? – zapytałaś go.
- A czy ja ci na nią wyglądam?
- Powiem tak. Masz ode mnie dwa razy większy make up.
- Może to ze względu na to, że ja o siebie dbam?
- Czy ty chcesz mi powiedzieć, że ja o siebie nie dbam? – zapytałaś podnosząc głos.
- Nie chcę, ja to mówię – uśmiechnął się szatańsko.
- Wiesz, co? Przeginasz. Oddawaj go – wyrwałaś mu smycz z dłoni- i jak chcesz to sobie teraz odpoczywaj – rzuciłaś wściekle i oddaliłaś się od niego szybkim krokiem.
- No dobra, niech ci będzie……. Sorry - powiedział doganiając cię.
- Widzę, że cię już nogi nie bolą.
- _____ daj już spokój jestem naprawdę tym wszystkim zmęczony. – nic mu nie odpowiedziałaś tylko pokręciłaś przecząco głową.
Następne dwa dni minęły bardzo podobnie. Ciągłe drobne sprzeczki o nic i docinki z jego strony strasznie wytrącały cię z równowagi, i miałaś go już serdecznie dosyć. Pewnym momencie wpadłaś na najlepszy pomysł w twoim życiu. Niby takie oczywiste, ale jednak nie do końca.
Zostało ci zaledwie pięć minut do przyjścia chłopaków, więc musiałaś się pospieszyć.
-MinWoo! Poczekaj, muszę z tobą pogadać – powiedziałaś doganiając swojego kolegę.
- O czym chcesz gadać?
- To raczej jest prośba, ale nie ważne. Chciałam się ciebie spytać czy nie chciałbyś zamienić się ze mną chłopakami.
- Wae? Skąd ten pomysł?
- Ja mam go po prostu dosyć. Nie wytrzymuje z nim psychicznie. Czy ty wiesz jak on mnie traktuje? Nie to, że nie daje sobie z nim rady, ale nie chce żebym przez niego przestała być ich fanką. Rozumiesz, o co mi chodzi? – zapytałaś bawiąc się kosmykiem włosów.
- Jasne, ale to dopiero jutro, bo muszę pogadać z Taeyangiem i trzeba to przekazać ajumie.
- Arasso. Wytrzymam z nim jakoś – odetchnęłaś z ulgą.
Jak na złość całą waszą rozmowę usłyszał, G-Dragon. „Ze mną nie da się wytrzymać? To jak jestem ten psychiczny?” - myślał w duchu chłopak.
„Po skończonej pracy pojechał z chłopakami do domu wygodnie układając się na kanapie.
- Wiecie, do czego ta wariatka mnie zmusiła? – powiedział.
- Ona cię do czegoś zmusiła. Przecież ty jesteś smokiem. Ty robisz, co chcesz i kiedy chcesz. Jak to możliwe? – zaśmiał się Seungri.
- Nie wiem, ale jakiś dziwnym sposobem to zrobiła.
- A może to przez twoje głębokie uczucie do niej? – zażartował Daesung.
- Nie sądzę – rzekł poważnie skupiając się na swoich własnych myślach”
Teraz, kiedy o tym pomyślał miał wrażenie, że chłopak mógł mieć trochę racji. Poczuł się naprawdę zazdrosny, kiedy usłyszał, że wolisz jego kumpla od niego, i był pod wrażeniem twojej osoby. Nikt wcześniej nie odważył się powiedzieć mu prosto w twarz tego, jaki jest naprawdę, a już w szczególności nie jakaś nowo poznana małolata. Zdziwiło go to, że w tak małym ciałku może kryć się tyle szczerości. Szczerości, aż do bólu. Uwielbiał, kiedy wytykałaś mu najmniejszy błąd przy pracy a nienawidził, kiedy totalnie go olewałaś i nie chciałaś z nim rozmawiać. On faktycznie się w tobie zauroczył i chyba sam się o tym przekonał. Postanowił się zmienić. Nie chciał żebyś zapamiętała go, jako chamskiego gwiazdora, którym był.
Szłaś właśnie, aby się przebrać, kiedy przed tobą wyskoczył wesoło uśmiechający się Jiyong.
- Co będziemy dzisiaj robić? – zapytał uroczo.
- O co ci chodzi? Boli cię coś? A może masz gorączkę? – pytałaś zdziwiona jego zachowaniem.
- Wae? – zrobił aegyo(?)
- Może, dlatego, że biegasz przy mnie jakby ci ktoś akumulator w tyłek wsadził – zażartowałaś.
- A może mam dzisiaj dzień dobroci dla dzieci? Nie pomyślałaś o tym? – zapytał znowu chamskim głosem, za co od razu skarcił się w myślach.
- I wróciła nasza gwiazda.
- Nie, to znaczy przepraszam.
- Czy ty na pewno się dobrze czujesz?
- Tak, a ty lepiej idź się przebrać – powiedział i popchnął cię o dwa kroki do przodu.
Kompletnie nie wiedziałaś, o co uchodziło i nie chciałaś wiedzieć. Niespiesznie przebrałaś się, po czym poszłaś z chłopakiem wyprowadzić psy na spacer. Ku twojemu zdziwieniu nie narzekał i nie próbował się z tobą kłócić. Z każdą minutą przekonywałaś samą siebie, że z nim jest jednak coś nie tak i, że dobrze zrobiłaś wymieniając go na Taeyanga. Kiedy tylko przyszliście z powrotem czekała was nieco mniej przyjemna czynność. A konkretnie musieliście posprzątać klatki dla psów. Kiedy powiedziałaś o tym chłopakowi ten lekko się skrzywił, lecz zaraz po tym na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wtedy byłaś już naprawdę zbita z tropu.
-To, od czego zaczynamy? – zapytał zbliżając się do ciebie z bananem na twarzy.
- Jesteś pewien? A nie zemdlejesz jak jakaś panienka, która złamała sobie paznokieć?
- Nie wydaje mi się. W końcu ja tutaj jestem mężczyzną – powiedział nadal się szczerząc.
- Ty i mężczyzna? Coś nie chce mi się wierzyć.
- A może chcesz żebym ci to udowodnił? – zapytał seksownie przygryzając dolną wargę.
- Nie, nie trzeba – rzuciłaś podając mu jedno z wiader- No, więc tak na początek wymiatamy stamtąd śmieci a następnie myjemy podłogę.
- Arasso. To ja zabieram się do pracy – powiedział entuzjastycznie.
Sprzątaliście w ciszy błądząc myślami w swoich światach. Jiyong mozolnie wykonywał swoją część, ponieważ ciągle myślał czy udało mu się naprawić to, co zdążył zepsuć. Nie chciał zaprzepaścić takiej okazji. Naprawdę zrozumiał, że był chamską zakłamaną kreaturą, ale chciał to odnowić. Dla ciebie….dla siebie. Nie miał zamiaru ciągle podporządkowywać się wytwórni. Musiał coś zmienić w swoim życiu a najlepszą zmianą, jaką go spotkała byłaś ty. Odmieniłaś go i cały jego światopogląd. Był ci za to niezmiernie wdzięczny i miał zamiar za to podziękować, ale to już przy okazji.
- Skończyłeś już? – zagadnęłaś wychodząc z kojca.
- Ne!!!! – usłyszałaś jego głos.
- Nie brzydziłeś się zebrać odchodów z podłogi? – zapytałaś zdziwiona.
- Nie i mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. Zawrzyjmy rozejm – powiedział wyciągając do ciebie rękę.
- Chincha? – wykrztusiłaś, niepewnie podając mu rękę. Ten nic nie odpowiedział tylko chwycił twoją dłoń przyciągając cię bliżej siebie. Wasze usta dzieliły zaledwie trzy centymetry. Błądziłaś spojrzeniem po jego twarzy zatrzymując się na jego ustach. Nie wiedząc powoli oblizałaś swoje wargi a chłopak delikatnie ujął twój podbródek łącząc wasze usta w jedność, poczułaś na sobie jego ciepły oddech od razu rozumiejąc, co się wydarzyło. Stałaś z szeroko otwartymi oczyma nie wierząc w to, co zrobił idol. Kiedy odsunął się od ciebie a ty niemal natychmiastowo spoliczkowałaś go otwartą dłonią w twarz.
- Co to miało być? Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego bawisz się moimi uczuciami? Sprawia ci to przyjemność?!! – wykrzyczałaś odsuwając się od niego. Jiyong chwycił się za bolące miejsce i odwrócił się w twoją stronę mówiąc.:
-Nie wiem, przepraszam samo tak wyszło.
- Samo tak wszyło? Czy ty siebie słyszysz? Najpierw jesteś chamską świnią a teraz udajesz pieprzonego księcia z bajki? Ty jesteś naprawdę walnięty. – rzuciłaś ostatecznie, po czym uciekłaś stamtąd.
- Ale……ale. – nie mógł wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Sądził, że jeżeli będzie dla ciebie miły to zmienisz o nim zdanie, ale najwyraźniej się pomylił. Naprawdę się poprawił i chciał ci to udowodnić, lecz ty tego nie zrozumiałaś. Myślałaś, że on po prostu żartuje sobie z ciebie chcąc wywinąć jakiś kawał lub coś w tym stylu. Nie ufałaś mu a tym bardziej wtedy, kiedy całował cię bez żadnego powodu.
Zostawiłaś go samego biegnąć do łazienki. Musiałaś, choć trochę ochłonąć. Nie miałaś zamiaru spędzić z nim ani minuty dłużej. Jednak bardzo cieszyłaś się, że od następnego dnia nie będziesz musiała znosić tej dziwnej osoby. Twoim zdaniem zachowywał się jak rozpieszczone dziecko z rozdwojeniem jaźni.
Następnego dnia, kiedy przyszłaś do pracy serce podchodziło ci do gardła. Strasznie stresowałaś się spotkaniem z G-Dragonem, bo nie wiedziałaś, co może mu znowu odwalić. Czy będzie chamski, miły a może zamieni się w psychola? To były tylko twoje przypuszczenia. Niestety żadne z nich się sprawdziło, ponieważ jego w ogóle nie było. Byłaś w niemałym szoku, kiedy zaszłaś do waszego sektora i zobaczyłaś, że wszystko jest perfekcyjnie posprzątane. Spodziewałaś się, że zostawi to pójdzie sobie, ale on jednak schował swoją gwiazdorską dumę do kieszeni i zrobił wszystko za was. Kiedy tak o tym myślałaś za twoimi plecami usłyszałaś znajomy głos.:
- Cześć – powiedział blond włosy, który postanowił przyjść.
- Co tym razem chcesz mi zrobić? Zgwałcić?! – krzyknęłaś.
- _____ - powiedział łagodnie – Już nie będę na ciebie naskakiwał. Nawet się do ciebie nie odezwę, jeśli tego sobie życzysz – rzekł smutno opuszczając głowę.
- Dzięki Bogu – rozłożyłaś ręce ku górze nie zwracając uwagi na chłopaka.
- To ja powiem Taeyangowi żeby już przyszedł – powiedział odwracając się powoli.
- Czekaj – zatrzymałaś go – Skąd wiesz, że zamieniłam cię na Tae?
- Przed chwilą się dowiedziałem – skłamał, po czym oddalił się.
Poszedł zostawiając cię samą z miną staruszki, która próbuje przypomnieć sobie gdzie zostawiła swoją protezę. Intensywnie rozmyślałaś nad tym, co powiedział ci Jiyong. Dziwiłaś się, że te słowa przeszły mu przez gardło. Zastanawiałaś się, co mogło spowodować jego miłą przemianę, lecz z twoich myśli wyrwał cię przyjemny głos Taeyanga. Przywitałaś się z nim, po czym zabraliście się do pracy. Za każdym razem, kiedy spoglądałaś w jego stronę przypominał ci się GD. Nie rozumiałaś, jakim prawem twoja chora wyobraźnia płata ci takie figle. Resztę popołudnia próbowałaś wygnać go ze swoich myśli, lecz kompletnie ci to nie wychodziło.
Następnego dnia, kiedy zobaczyłaś G-Dragona ten nawet na ciebie nie spojrzał, natomiast ty nie wiedząc, czemu ciągle podążałaś za nim wzrokiem. Trochę cię to zabolało. Poczułaś dziwny ucisk na swoim sercu, tak jakby ktoś wbijał ci małego kolca powodując, co raz większy ból.
- _____ o czym tak myślisz? Przez cały czas jesteś jakaś rozkojarzona.
- Ja? A o niczym ważnym – powiedziałaś „a raczej o nikim ważnym” – pomyślałaś.
- Na pewno? Bo ja mam wrażenie, że ktoś zaprząta ci głowę i tym kimś jest GD. Mam rację?
- Nie…tak.. Nie wiem – powiedziałaś zrezygnowana.
- Posłuchaj, on się chyba w tobie zakochał. Gdybyś zobaczyła jak się zmienił. Od pewnego czasu był naprawdę nieznośny, a teraz stał się taki jak kiedyś i przypuszczam, że to wszystko dzięki tobie. Jeśli coś do niego czujesz idź mu to powiedz, bo się chłopak załamie. Nawet nie wiesz, jaki był wczoraj przybity. Żal mi się go zrobiło a po za tym chciałem wam jakoś pomóc.
- Mówisz serio? – zapytałaś będąc pod wrażeniem jego słów.
- Tak, jestem tego prawie pewien.
- Prawie?
- Dobra, jestem pewien – powiedział posyłając ci swój śnieżnobiały uśmiech.
- Oke, pomyśle o tym – zakomunikowałaś i ruszyłaś dalej.
Przez resztę drogi myślałaś o tym, co powiedział ci Taeyang. A co jeśli on miał rację i GD faktycznie się w tobie zakochał? A co jeśli to był jakiś głupi zakład pomiędzy chłopakami? Chociaż bardzo nie chciałaś to uważałaś, że ta pierwsza wersja jest bardziej prawdopodobna, bo chłopak raczej nie miał żadnych powodów żeby cię okłamywać. Przynajmniej ty tak sądziłaś. W końcu postanowiłaś porozmawiać z idolem i wyjaśnić wszystkie nieporozumienia.
Kiedy tylko dotarliście z powrotem do schroniska od razu poszłaś poszukać blondyna. Nie musiałaś długo go szukać, bo po zaledwie pięciu minutach znalazłaś go bawiącego się z futrzakiem, co bardzo cię ucieszyło.
- GD możemy porozmawiać? - zapytałaś podchodząc do niego.
- Jasne – przytaknął wkładając ręce do kieszeni.
- Możesz mi wytłumaczyć, o co chodziło z tym pocałunkiem i dlaczego tak nagle się zmieniłeś? – wyrzuciłaś z siebie.
- No, bo wiesz……. Na początku faktycznie cię nie lubiłem…….aleee, kiedy uświadomiłaś mi jak okropnie się zachowuje, bardzo zafascynowałaś mnie swoją szczerością a po za tym nie chciałem stracić takiej wspaniałej fanki jak ty – zaśmiał się.
- Czekaj, czekaj, a ty niby skąd wiesz, że jestem waszą fanką?
- A czy to teraz takie ważne?
- Niby nie, ale tak jakoś przyszło mi na myśl. No to mi jeszcze wytłumacz, dlaczego mnie pocałowałeś.
- Chciałem się upewnić.
- Upewnić, czego?
- Uczuć do ciebie.
- I jak? Wiesz już?
- Tak. Zakochałem się w tobie – powiedział rumieniąc się lekko.
Zdziwiłaś się trochę, ale kiedy usłyszałaś to z jego ust na twoje serduszko rozlało cię przyjemne ciepło. Rozczuliłaś się patrząc na jego różowe ślady i też w tym samym momencie zrozumiałaś, dlaczego ciągle o nim myślałaś, tęskniłaś. Przyciągało cię coś do niego. Łączyła was jakaś więź, o której nie mogłaś normalnie powiedzieć. Ty musiałaś ją poczuć.
Stanęłaś na palcach, oparłaś się o jego ramiona, po czym złączyłaś wasze usta w różanym pocałunku. Delikatnie muskałaś wargi chłopaka smakując ich. Były takie miękkie jak u nikogo innego. Z każdą sekundą pogłębiałaś pieszczotę czekając na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony. Po krótkiej chwili wyciągnął ręce z kieszeni i ułożył je na twoich biodrach przyciągając cię bliżej siebie. Gdy oderwałaś się od jego pełnych warg ten zamruczał z niezadowolenia i zapytał.:
- Co to miało być?
- Wiesz….- jeździłaś palcem po jego klatce piersiowej – musiałam się upewnić.
- Iii…..? – ciągnął dalej.
- Chyba też się zakochałam – wymamrotałaś spuszczając speszona głowę.
- A zostaniesz moją dziewczyną?
- Do tego to ty się tak nie spiesz mój kochany – powiedziałaś cmokając go.
- To umów się ze mną na randkę.
- Bardzo kusząca propozycja – mruknęłaś seksownie.
- Czy to oznacza „tak”?
- Możeee – rzuciłaś wyswobadzając się z jego uścisku - Ale chcesz to zrobić musisz mnie najpierw złapać – rzuciłaś uciekając przed nim. Ganialiście się, co raz to głośniej się śmiejąc i miałaś wrażenie, że była to najwspanialsza chwila w twoim życiu.

Koniec.
Twórca: Song Mi Chan
CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

27 sty 2016

White life, the white death - Choi Tae Joon

Hej, hejka. Mam dla was kolejne zamówienie. Wiem, możecie mnie pobić i co tam jeszcze chcecie za to, że mnie tak długo nie było, ale wena mnie opuściła i nie mogłam napisać smuta. Może ten aktor nie jest jakoś szczególnie popularny, ale mam nadzieję, że spodoba wam się i zostawicie po sobie ślad. Dla Seo Rim ^.^
I hope you like it.


Ten cudowny uśmiech. Te piękne oczy. To drobne ciałko. Właśnie to myślałaś widząc wasze wspólne zdjęcie. Siedzący obok ciebie mały śliczny chłopczyk z ogromnym lizakiem w ręku, zawsze przyprawiał cię o niemały grymas szczęścia na twarzy. Nigdy nie zapomniałabyś tego małego słodkiego chłopca, który niegdyś ci pomógł. 

***************

Rok 1999. Szłaś sobie beztrosko jednym z korytarzy waszej szkolnej placówki. Twoje małe, chude nóżki wesoło podskakiwały w rytm nuconej przez ciebie melodii. Miałaś na sobie czerwoną przewiewną sukienkę w wielokolorowe kwiatki. Na swoich bladych ramionach trzymałaś mały plecaczek, który z każdym podskokiem opadał ci z nich, przy czym musiałaś go, co chwilę poprawiać. W pewnym momencie na twojej drodze stanęła liczna grupka chłopców. Wyglądali dość groźnie, lecz ty wesoło się przywitałaś.:
- Annyeong Oppa – powiedziałaś do najwyższego z nich.
-, Kto pozwolił ci tak do mnie mówić? Co? – zapytał patrząc na ciebie z góry.
- Mianhe, nie chciałam cię urazić – rzuciłaś nadal uśmiechnięta.
- I czego się tak szczerzysz?- burknął złośliwie.
- Mogę już iść? – zapytałaś nie zważając na jego wcześniejsze słowa, po czym wyminęłaś go, lecz ten szybko chwycił cię za twoje szczupłe ramię, przy czym przeciągnął się na jedną z ścian korytarza. Kiedy poczułaś dość silne uderzenie o zimną powierzchnię odrobinę się zlękłaś. Twój oprawca zwinnym ruchem oparł dłonie na wysokości twojej szyi spoglądając ci w oczy. Poczułaś na sobie jego zimne spojrzenie, po czym twój oddech lekko przyspieszył.
- Nie sądzisz, że powinnaś zapłacić za swój błąd?
-, Ale ja nie zrobiłam nic złego – powiedziałaś pewna swoich słów.
- Pozwól, że ja to ocenię – prychnął rzucając okiem na twój plecak – A może pokażesz oppie, co masz w środku? Na pewno coś się tam znajdzie w zamian za to, co zrobiłaś.
Z każdym jego słowem robiłaś się coraz bardziej zła i jednocześnie przestraszona. Nie wiedziałaś, o co może mu chodzić, ale byłaś pewna jednego. Ty nie byłaś niczemu winna, a jeśli tak to przerosiłaś za swój błąd. W jednej chwili zebrałaś w sobie swoją odwagę i przemówiłaś do niego trochę piskliwym, choć pewnym tonem głosu.:
- Nie mam zamiaru się w to z tobą bawić – rzuciłaś, po czym mocno kopnęłaś go z zamiarem szybkiej ucieczki. Kiedy chłopak zwijał się z bólu ty wykorzystałaś tę okazję i pobiegłaś w przeciwnym kierunku, aby uniknąć nieprzyjemnej sytuacji. Pomimo tego, że byłaś mała i drobna nie oznaczało, to, że nie miałaś siły, aby przeciwstawić się starszemu i większemu od siebie. Biegłaś już chwilę, kiedy usłyszałaś za swoimi plecami głosy zdenerwowanych chłopaków. Odwróciłaś głowę, aby określić, jakie masz szanse na wydostanie się z tarapatów. Niestety to okazało się twoją zgubą. Kiedy tylko się odwróciłaś twoje stopy zahaczyły o trochę przydługą sukienkę powodując niemiły upadek. Wiedziałaś już, że teraz ci nie odpuszczą. Próbowałaś się podnieść i biec dalej, ale oni byli szybsi i unieruchomili cie przytrzymując mocno twoje ręce.
- Teraz nam już nie uciekniesz – powiedział lekko zdyszany.
-, Więc zacznę krzyczeć – ten odrobinę się skrzywił nie rozumiejąc, co mówisz – Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! – wydałaś ze swojej piersi przeraźliwi dźwięk powodujący silne bóle uszu. Na szczęście twoje „wołanie o pomoc” zostało o wysłuchane i po zaledwie kilku sekundach na miejsce zajścia przybiegł trochę wyższy od ciebie chłopak, który natychmiast podbiegł do was krzycząc.:
- Zostawcie ją!!!!! – zainteresowani nowo przybyłym goście udali się w jego stronę zostawiając cie samą.
- Widzę, że też przyszedłeś się pobawić – powiedział jeden z nich, po czym podszedł bliżej niego i trafił zaciśniętą dłonią prosto w szczękę młodszego.
Nie wiedziałaś, co masz ze sobą zrobić. Doskonale zdawałaś sobie sprawę z tego, że twój wybawca może nie dać sobie rady. Po krótkiej chwili ocknęłaś się z pierwszego szoku i pobiegłaś po pomoc. Gdy spotkałaś pierwszego lepszego nauczyciela i opowiedziałaś, co tam się działo zaprowadziłaś go na miejsce, aby zakończyć tę dziecinadę. Opiekun sprawnie załagodził całą sytuację, po czym zaprowadził starszych do gabinetu dyrektora, a tobie kazał zabrać kolegę do pokoju pielęgniarki.
- Wszystko z tobą dobrze? – zapytałaś podchodząc do niego niepewnie.
- Będę miał kilka siniaków, ale nic mi nie jest – zapewniał cię posyłając przy tym promienny uśmiech. Już w tym momencie, kiedy zobaczyłaś jego szczere spojrzenie od razu wiedziałaś, że będzie to początek dobrej przyjaźni. Inie pomyliłaś się. Od tamtej pory byliście nierozłączni.

***************

Odwróciłaś zdjęcie spoglądając na napis „ _____ i Tae Joon na zawsze razem”. Głośno się zaśmiałaś przypominając sobie, kiedy ta sama czerwona kredka, którą to pisaliście złamała się wywołując u was okropny szloch. Bardzo tęskniłaś za swoim przyjacielem. Byliście razem ze sobą naprawdę szczęśliwi. Rozumieliście się lepiej niż można było to sobie wyobrazić. Mijały lata a wy nadal byliście przyjaciółmi.
Pewnego dnia już, jako czternastolatka uświadomiłaś sobie, że Tae Joon nie jest już tylko przyjacielem, lecz kimś więcej. Niestety po wyznaniu swoich uczuć przestaliście ze sobą rozmawiać. Nie rozumiałaś, dlaczego Tae nie potrafił pogodzić się z tym, że go kochałaś i to się nie zmieniało. Niestety nie zrozumiał, czym złamał ci serce. Każdy dzień bez niego był dla ciebie udręką do momentu, w którym wyprowadziłaś się z Korei.
Od tamtej pory nie widziałaś się ze swoim przyjacielem. O ile mogłaś go tak nazwać. Cały czas, jaki minął od tej pamiętnej chwili ( dość długo, bo 8 lat) spędziłaś w bardzo trudnych warunkach. Rok po tym, kiedy się wyprowadziliście twój ojciec splajtował zmuszając was tym do powrotu. Żyliście w naprawdę okropnym domu ledwo wiążąc koniec z końcem. Kiedy tylko skończyłaś dwadzieścia lat twój ojciec zachorował i niebawem zmarł. Walczył, lecz ty nie mogłaś zapewnić mu odpowiedniego leczenia. Ostatnimi słowami, jakie od niego usłyszałaś były „Nigdy się nie poddawaj”. Zawsze, kiedy było ci trudno przypominałaś to sobie ruszając dalej, przed siebie, w nieznane……………….
Długo się nad tym zastanawiałaś, ale postanowiłaś odnaleźć Tae Joona. Może nie było to jakieś strasznie trudne. Pewnie ze względu na to, że stał się przystojnym i sławnym aktorem, za, którego nie jedna kobieta dałaby się pokroić. Najtrudniejsze było dostać się do niego. Do jego wnętrza, charakteru. Chciałaś odzyskać jego przyjaźń i poczuć na nowo magię miłości, o której nie mogłaś wspomnieć po stracie ojca. Nie byłaś pewna kilki rzeczy. A mianowicie: Czy on cię pamiętał? Czy chciał cię znowu spotkać? A może nigdy nie traktował cie, jako swojej przyjaciółki? Pomimo tych wszystkich zmartwień przypominałaś sobie słowa twojego ojca i od razu miałaś siłę i motywację do dalszej pracy. Jak na razie miałaś jeden cel: DOSTAĆ SIĘ NA PLAN FILMOWY JEGO NOWEJ DRAMY.
Jak się okazało twoje starania nie poszły na marne i już po pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej dostałaś się na plan, jako pomoc reżyserska. Co prawda nie było to najlepsze zajęcie, ale było wystarczająco dobre, aby odnowić bądź spróbować odnowić twoją przyjaźń z aktorem. Cieszyłaś się niezmiernie, że niedługo będziesz mogła z nim porozmawiać. Pomimo tego, co wydarzyło się w przeszłości nie miałaś mu niczego za złe. Jedynie, czego nie rozumiałaś był fakt, iż odsunął się od ciebie, wtedy, kiedy ty naprawdę chciałaś przy nim być. Z każdą minutą a nawet sekundą myślenia o nim nurtowały cię ciągłe pytania: Jak tak szybko dostał się na szczyt? Co robił przez te wszystkie lata? Czy był i jest szczęśliwy? Jak do tej pory mogłaś podziwiać jego pracę i talent w dramach, ale tam nie miałaś szansy podejść do niego i powiedzieć mu w oczy jak bardzo za nim tęskniłaś, jak bardzo cię zranił i oszukał?
Przez kolejne kilka dni zanim rozpoczęłaś swoją pracę rozmyślałaś, co masz mu powiedzieć. Z jednej strony strasznie chciałaś do niego podejść i objąć a z drugiej okropnie bałaś się cokolwiek zrobić, ale doskonale wiedziałaś, że ta chwila musi nadejść i tylko czas może pokazać, co się stanie.
Poniedziałek. 6:00. Kiedy usłyszałaś głośny dźwięk wydobywający się z twojego budzika niczym piorun wyskoczyłaś z łóżka, aby jak najszybciej znaleźć się na planie. Pobiegłaś do łazienki, umyłaś swoją perfekcyjną cerę, po czym udałaś się do prowizorycznej kuchni składającej się z małego stolika, dwóch krzeseł, lodówki i paru szafek na jedzenie. Nalałaś trochę zimnego mleka do miski z płatkami, usiadłaś i zaczęłaś zajadać się pożywieniem. Może nie byłaś najbogatsza, ale w ciągu tych trzech lat, od kiedy umarł twój ojciec nieźle sobie radziłaś. Nie mogłaś narzekać na to, że mieszkasz pod mostem, ale nie były to również pałace jak z bajek. Po skończonym posiłku zwinnie po sobie posprzątałaś, po czym otworzyłaś dość obszerną szafę w poszukiwaniu odpowiedniego stroju do pracy. Po krótkim namyśle wybrałaś obcisłe jeansy i do tego ciepły, wełniany sweterek z przedłużanym tyłem. Jakże była już jesień musiałaś się ciepło ubierać, bo nie miałaś w planach zachorować i stracić nowo zdobytą pracę i jedyną szansę na spotkanie Tae Joona.
- Nie, nie, nie. Niech pan zaczeka!!!!!! –krzyczałaś za kierowcą autobusu. Udało ci się wskoczyć do niego w ostatniej chwili. Odetchnęłaś z ulgą czując, że miałaś prawdziwego farta. Pojazd zatrzymał się na jednym z przystanków autobusowych, a ty wysiadłaś czując na swojej nagiej twarzy ciepły wiatr okalający twoją jasną skórę. Szłaś kawałek do planu denerwując się, lecz po chwili rozmyśleń czułaś, że dasz sobie radę.
Wchodząc do środka twoim oczom ukazała się ogromna ilość ludzi, która w zawrotnym tempie przemieszczała się z jednego miejsca w drugie. Z zapartym tchem udałaś się w głąb tłumu w poszukiwaniu swojego szefa. Po krótkiej chwili odnalazłaś go informując o swojej gotowości do pracy. Miło cię przywitał, po czym dał ci listę zadań. Miałaś naprawdę dużo do zrobienia, ale byłaś pewna, że twoja ciężka praca opłaci się i jeszcze tego samego dnia spotkasz Tae Joona. Niestety cały dzień na planie skończył się a Tae nie zawitał. Byłaś zawiedziona, choć wiedziałaś, że tak długo jak będziesz pracowała z nim na przy dramie to na pewno się pojawi.
Minął następny dzień, kolejny i jeszcze jeden, lecz Tae Joona jak nie było tak nie ma. Po części cieszyłaś się, że go nie ma, ponieważ mogłaś przyzwyczaić się do swoich zajęć a z drugiej strony martwiłaś się o niego.
Biegłaś najszybciej jak potrafiłaś tylko po to, aby zanieść ten durny scenariusz reżyserowi. Kazał ci jechać na drugi koniec Seulu jedynie po ten arkusz papieru. Przeklinałaś go w myślach i chciałaś rozszarpać na milion kawałków za jego głupotę. Na dodatek dał ci na to zaledwie godzinę, czym ostatecznie wyprowadził cie z równowagi, lecz ty zachowałaś swój stoicki spokój. Byłaś już do tego przyzwyczajona. Pomiatanie, wyśmiewanie się z ciebie bądź czyste chamstwo, z którym spotykałaś się każdego dnia traktowana jak niższa rasa społeczna. To była dla ciebie norma. Lekko przemoczone włosy powiewały ci wraz z biegiem przeszkadzając w poprawnej widoczności. Kiedy w końcu dobiegłaś na miejsce byłaś naprawdę zmęczona. Oddychałaś głęboko łapiąc łapczywie powietrze.
- Proszę…. Oto pański….. scenariusz – wydusiłaś z siebie podając mu upragnioną rzecz.
- Dobrze, ale mogłaś się pospieszyć. Co ty na żółwiu jechałaś? – zapytał szczerze.
- Przepraszam – ukłoniłaś się, po czym odsunęłaś się kawałek. Jak on mógł zarzucić ci, że jechałaś na żółwiu.? Starałaś się najbardziej jak mogłaś nawet nadwyrężałaś swoje mięśnie, ale jemu oczywiście nic nie pasowało. Chociaż jednak nie był taki zły. Prawdę mówiąc był dobrym szefem, przynajmniej lepszym od pozostałych.
Dopiero, kiedy trochę ochłonęłaś zaczęłaś komunikować ze światem zewnętrznym. Jedną ręką zarzuciłaś do tyłu swoje trochę przydługie włosy spostrzegając, że ktoś się na ciebie patrzy. Kiedy spotkałaś się z nim wzrokiem zrozumiałaś, kto czyta z twoich oczu. To on. To właśnie on odgrywał jedną ze scen dramy, lecz nie potrafił się przez ciebie skupić. Stał w jednym miejscu myśląc czy właśnie nie pomylił się i nie zobaczył ducha. Od kiedy wyprowadziłaś się nie mógł darować sobie tego, że cie odrzucił. Żałował tego każdego dnia. Pragnął powiedzieć ci jak bardzo mu przykro i prosić cię o wybaczenie. Łzy nabrały mu się do oczu. Nie mógł uwierzyć, że to ty. Szybkim krokiem podszedł w waszym kierunku, chwycił cię za nadgarstek i pociągnął w jakąś stronę. Nie stawiałaś mu oporu. Cieszyłaś się, że rozpoznał cię i chciał z tobą porozmawiać. Zatrzymaliście się dopiero na korytarzu gdzie nikogo nie było. Chłopak przygwoździł cię do ściany znów przeszywając cię wzrokiem.
- ______ czy to ty? – zapytał roniąc jedną z łez – powiedz, że to ty – łkał.
- Tak to ja, ale czy my się znamy? – zażartowałaś z niego.
- Jestem twoim przyjacielem już nie pamiętasz? –powiedział z miną pobitego szczeniaczka.
-Tae, jakbym mogła o tobie zapomnieć?– rzuciłaś śmiejąc się.
- Jak dobrze, że do mnie wróciłaś – westchnął przytulając cię do siebie – Nawet nie wiesz jak strasznie za tobą tęskniłem – dodał przyciskając cię bliżej swojego ciała.
- Chincha? – zapytałaś niepewnie czując na swoich policzkach mokre ślady.
- Ja naprawdę przepraszam. Byłem młody, głupi i nie wiedziałem ja bardzo jesteś dla mnie ważna.
- Nie przejmuj się. To było tak dawno, że już o tym zapomniałam – pocieszyłaś go odwzajemniając uścisk.
- Nie jesteś na mnie wściekła? – zadał kolejne pytanie, po czym położył swoje dłonie na twoich ramionach spoglądając na ciebie.
- Nie, tylko proszę cię nie odrzucaj mnie więcej.
- Czy to oznacza, że nadal mnie kochasz?
- Tego nie powiedziałam – rzuciłaś uderzając delikatnie w jego klatkę piersiową.
- Dobrze, ale sprawię, że znów to zrobisz.
- Ty lepiej wracaj na plan, bo cię z niego wywalą – pogroziłaś mu małym palcem.
- Arasso, ale ty idziesz ze mną – powiedział chwytając cię za dłoń.
Od tamtej pory znowu byliście nierozłączni. Zawsze i wszędzie razem, tak, że ktoś mógłby pomyśleć, że jesteście parą. Tego samego dnia, w którym spotkałaś, Tae Joona poszliście do jego domu i rozmawialiście przez całą noc nie mogąc się sobą nacieszyć. Chłopak nie mógł uwierzyć w to, co przykrzyłaś. Był pod wrażeniem, tego, że przeszłaś takie trudne momenty w swoim życiu, a nadal byłaś optymistką i patrzyłaś na świat prze różowe okulary. Natomiast historia Tae była tak fascynująca, że nie wiedziałaś, co masz na to odpowiedzieć. Kiedy słuchałaś tego, co do ciebie mówił twoje źrenice przybrały, co najmniej dwa razy większy rozmiar. Wyobrażałaś sobie jakby było gdybyś to ty grała w dramach i spotykała się z największymi gwiazdami świata. Zazdrościłaś mu jego powodzenia, ale musiałaś uświadomić sobie fakt, iż on zdobył to jedynie dzięki swojemu talentowi. Byłaś dumna ze swojego przyjaciela. Tak przyjaciela. Na sto procent mogłaś spokojnie użyć tego terminu, aby opisać osobę, jaką był dla ciebie Tae Joon. Pomimo tego, że był dla ciebie przyjacielem, wzorem do naśladowania i zarazem starszym bratem to przeczuwałaś, że to może się bardzo szybko zmienić. Nie chciałaś znowu wyznawać mu swoich uczuć, to byłoby zbyt upokarzające.

***************

W ciągu tych sześciu miesięcy, jakie przykrzyłaś pod czas kręcenia dramy bardzo zbliżyłaś się do Tae, Joona. Nawet za bardzo. Często zapraszał cię do swojego domu, abyś u niego nocowała, co nie było cię na ręką, ponieważ kiedy byłaś z nim sam na sam w dodatku nocą twoje serce nie dawało się spokoju do tego stopnia, że nie mogłaś spokojnie spać. Było na to jedno racjonalne wytłumaczenie. Zakochałaś się w nim. Znowu. I dlaczego twoje przypuszczenia zawsze muszą się sprawdzać? No, ale przecież serce nie sługa. Nic nie mogłaś z tym zrobić choćbyś nie wiadomo jak bardzo chciała.
- ______ Tae Joon cię wzywał – powiedziała jedna z twoich nowych koleżanek.
- A co on do mnie numeru nie ma? – zapytałaś sama siebie, lecz usłyszałaś odpowiedź.
- Nie wiem, ale kazał ci przyjść do garderoby- powiedziała, ale ty odwróciłaś się i udałaś do pożądanego miejsca. Gdy stanęłaś przed drzwiami delikatnie zapukałaś czekając na odpowiedź.
- Proszę – powiedział odrobinę się uśmiechając.
- Wiesz, że istnieje takie coś jak telefon i mogłeś do mnie zadzwonić?
- Wiem, ale mi się nie chciało.
- Aish, ty i te twoje pomysły. Co tym razem ode mnie chcesz?
- Wiesz, że dzisiaj jest premiera dramy. Prawda? – zapytał seksownym głosem.
- Taaaak, a co w związku z tym? – ciągnęłaś dalej.
- Chcę żebyś poszła ze mną na bal po premierze.
-, Co? Przecież …….. – nie skończyłaś, bo chłopak zakrył ci usta palcem.
- Mam już wszystko załatwione, więc ani mi się waż odmówić, jasne? – zagroził ci.
- Arasso oppa – zgodziłaś się zrezygnowana.
- To przyjdź do mnie o 18: 00 – powiedział i zostawił się samą.
Z wielką niechęcią, ale udałaś się do willi chłopaka mając nadzieję, ze nie wymyślił czegoś głupiego. Otworzyłaś drzwi swoim kluczem, po czym weszłaś do środka. Przez chwilę nie wiedziałaś gdzie masz iść, ale po minucie przyszła do ciebie służąca i zaprowadziła cię do jednego z pokoi. Kiedy otworzyła ci drzwi twoim oczom ukazał się piękny pokój z cudowną krwisto-czerwoną sukienką do ziemi. Nie mogłaś wyjść za zachwytu. Cały dół mienił się wieloma kryształkami, a krój wydał się pasować do ciebie nawet bez przymierzania. Jak pomyślałaś tak też było. Kiedy dwie służące i cztery wizażystki pomogły cię się przygotować wyglądałaś zjawiskowo. Sukienka idealnie na tobie leżała a ty czułaś się jak Kopciuszek po przemianie. Gdy przejrzałaś się w lustrze nie mogłaś dać wiary, że to właśnie ty jesteś tym odbiciem. Twoje długie loki opadały na blade ramiona, makijaż perfekcyjnie podkreślający twoją urodę, buty, dodatki. To wszystko sprawiło, że lśniłaś blaskiem milionów gwiazd. Schodziłaś ze schodów, a Tae cierpliwie czekał na dole oślepiony twoim pięknem.
- Daebak.!!! – wykrztusił z siebie.
- Zamknij buzię, bo ci mucha wleci – powiedziałaś posyłając mu miły uśmiech.
- Oooooo? A jasne – rzekł otwierając ci drzwi.
Bal jak i zarówno premiera była cudowna. Świetnie bawiłaś się przy boku Tae Joona. Poznałaś wiele naprawdę wspaniałych osób, lecz i tak niczym nie dorównywali wrodzonego wdzięku i inteligencji twoje ukochanego. W pewnym momencie Tae zajął miejsce prowadzącego i zamierzał coś powiedzieć.
- Witam wszystkich. Chciałbym wam podziękować za ciężką pracę i wytrwałość w trudnych dla nas chwilach. Jestem wszystkim naprawdę wdzięczny, oraz chciałbym zapytać się o coś najważniejszą osobę w moim życiu. ______ zostaniesz moją dziewczyną?
Nic nie powiedziałaś tylko przytaknęłaś, na co, on czekał. Kiedy już był pewny, że się zgodziłaś podszedł do ciebie i złożył na twoich ustać motyli pocałunek. Czułaś, że twoje nogi robią się, co raz bardziej miękkie a w twoim brzuchu rozlewało się przyjemne ciepło.

***************

Wasze wspólne życie było naprawdę piękne, lecz do szczęścia było wam potrzebne jedynie owoc waszej miłości. Bardzo pragnęłaś mieć z nim rodzinę i spędzić resztę życia. On również podzielał twoje zdanie i nawet poprosił cię i rękę, na co oczywiście się zgodziłaś.
Pewnego pięknego, kiedy poszłaś do ginekologa na wizytę kontrolną okazało się, że jesteś w trzecim tygodniu ciąży. Byłaś tak strasznie podekscytowana, że nie wiedziałaś, co masz ze sobą zrobić. Zadzwonić do niego czy powiedzieć osobiście? To pytanie cały czas zaprzątało ci głowę, ale zanim się zdecydowałaś byłaś już w domu.
- Kochanie, wróciłam!!!- krzyknęłaś otwierając drzwi waszego wspólnego domu, lecz tobie odpowiedziała jedynie głucha cisza. Weszłaś do kuchni szukając swojego ukochanego, ale jego tam nie było. Nigdzie nie mogłaś go znaleźć. Dopiero, kiedy dotarłaś do waszej sypialni spostrzegłaś na łóżku małą złożoną karteczkę, którą niepewnie rozwinęłaś. Czytając te przeklęte słowa opadłaś na kolana i zaczęłaś głośno szlochać. Nie mogłaś, nie chciałaś w to uwierzyć. „Żegnaj na zawsze. Żegnaj na zawsze. Żegnaj na zawsze.” To zdanie ciągle krążyło ci w myślach nie chcąc wyjść. Pomyliłaś się. Popełniłaś błąd dając mu drugą szanse. Nigdy nie pomyślałabyś, że wywinie ci takie świństwo. Dlaczego twoja intuicja wtedy zawiodła? Dlaczego nikt nie ostrzegł cię, że Tae Joon jest taką okropną osobą? Nienawidziłaś całego świata a najbardziej jednej najgorszej osoby zwanej Choi Tae Joonem. Twoja miłość względem niego wygasła zmieniając się w równie silną gorycz, która przerodziła się w nienawiść. Jedyną rzeczą a raczej osobą, jaka trzymała się przy życiu było wasze dziecko. Pomimo tego, że spłodził je najgorszy z najgorszych kochałaś je całym sercem.

***************

Byłaś już w siódmym miesiącu ciąży. Radziłaś sobie wręcz doskonale. Nawet bez niego. Bez tego zdrajcy. Nadal nienawidziłaś go równie mocno, co ponad pół roku temu. Siedziałaś w salonie rozkoszując się miłą lekturą, kiedy usłyszałaś dzwonek do drzwi. Zaciekawiona nagłą wizytą poszłaś sprawdzić, kto postanowił cię odwiedzić.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – zapytałaś kobietę stojącą w progu.
- Czy zastałam Panią ________?
- Tak to ja. O co chodzi?
- Mam dla Pani przesyłkę – powiedziała i podała ci mały pakunek – Proszę tu podpisać- poprosiła.
- Proszę – oddałaś jej długopis.
- Dziękuję i miłego dnia – rzuciła odwracając się.
- Pani również – powiedziałaś zamykając drzwi.
Nie miałaś zielonego pojęcia, co mogło się tam znajdować. Usiadłaś wygodnie na kanapie powoli rozdzierając papier. Twoim oczom ukazała się płyta z napisem „Mianhe”. Zaciekawiona włożyłaś ją do DVD odpalając telewizor. Udałaś się z powrotem na poprzednie siedzisko, po czym wcisnęłaś przycisk play. Pierwsze sekundy nie wskazywały na nic złego, ale chwile mijały a na ekranie pojawił się Tae Joon. Ten sam, który dwukrotnie złamał ci serce i ten sam, który był ojcem twojego dziecka. Nie chciałaś tego oglądać, lecz zanim to zrobiła usłyszałaś.:
- ______ poczekaj!!! Nie odchodź. Wysłuchaj mnie – błagał cię. Patrzyłaś na niego z uwagą słuchając jego dalszych słów. – Przepraszam cię. – spuścił głowę o ocierając dłonią swoją twarz – To nie miało tak wyglądać. Mieliśmy być szczęśliwi, założyć rodzinę i żyć razem na zawsze, ale nie wszystko poszło po naszej myśli……………Pamiętasz jak tak często chorowałem, albo, kiedy tak strasznie schudłem? – przytaknęłaś do ekranu – To była białaczka. – Ten nie przerywał a twoje oczy wypełniły się łzami – Lekarze nie dawali mi więcej niż dwadzieścia procent szans, więc postanowiłem odejść od ciebie. Nie chciałem cię ranić, choć teraz zdaję sobie sprawę, że przekręciłem twoje życie o całe sto osiemdziesiąt stopni – zaśmiał się a ty roniłaś łzy – Mogłem zostawić się w świadomości, iż byłem draniem, ale nie mogłem do tego dopuścić. Kocham cię, kochałem i będę kochał. Pomimo tego, że mnie nie ma już na tym świecie, wiedz, że na zawsze pozostaniesz w moim sercu i pragnę abyś była szczęśliwa. Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy i będę mógł cię znowu pocałować – skończył uśmiechając się do ciebie. Widziałaś w jego oczach tyle miłości i troski, o której nie zdawałaś sobie wcześniej sprawy. Cała złość i nienawiść ucichła w momencie, w którym uświadomiłaś sobie, że to on był poszkodowany. To on cierpiał, nie ty. Zalewałaś się płaczem. Morze łez wypływało z twoich oczu, a ty miałaś tysiąc myśli na raz. Zrozumiałaś, że Tae Joon jest, był i będzie twoją pierwszą i ostatnia miłością.
„Nigdy się nie poddawaj”
Przypomniałaś sobie słowa ojca jeszcze bardziej zarzucając się szlochem. Straciłaś dwie najważniejsze osoby w swoim życiu, lecz miałaś jedną małą duszyczkę, dla której musiałaś się trzymać i dawać jej dobry przykład. Teraz byłaś pewna, że będziesz mogła opowiedzieć jej, jakiego miała wspaniałego ojca. Pomimo tego, że nie było go przy was czułaś jakby był i czuwał nad wami i nigdy nie przestawał. Wiedziałaś, iż będziesz mogła wieść spokojne życie wiedząc, że ojciec twojego dziecka naprawdę cię kochał i, że kiedyś spotkacie się tam na górze tworząc zupełnie nową historię, a wasze dziecko będzie żyło niosąc wam szczęście

Koniec ^.^
Twórca: Song Mi Chan

18 sty 2016

I believe in you - Jongup







Hej, hejka <3. Pomimo późnej godziny chciałabym przedstawić wam mój nowy scenariusz nad którym naprawdę się napracowałam i mam nadzieję, że przyjmiecie go ciepło i zaszczycicie mnie swoją szczerą opinią. Jest to drugi scenariusz na zamówienie dla Karoliny Słomian ( pozdrawiam cieplutko i przepraszam, że tak długo). 

      I hope you like it ^.^ 




                                            I believe in you 




Krople deszczu spływały strumieniami na szyby twojego domu. Stałaś przy oknie patrząc na ciągle pogarszającą się pogodę, kiedy z rozmyśleń wyrwał cię dzwonek do drzwi. Chwilę później byłaś przy wejściu sprawdzając, kto był twoim gościem.
- Hej, mogę wejść? – wyćwierkał wesoło Jongup. Był on jednym z twoich najbliższych przyjaciół. No właśnie był tylko przyjacielem. To bolało cię najbardziej. Chciałaś przeskoczyć tę barierę, stać się kimś więcej. Niestety, Jongup traktował cię jak swoją młodszą siostrę, nie jak kobietę. Przynajmniej ty tak sądziłaś, ale prawda była zupełnie inna. Kochał cię. Wielbił do szaleństwa, ale bał się tego powiedzieć. Nie mogło mu to przejść przez gardło, bał się wypowiedzieć te dwa magiczne słowa, które zmieniłyby wasze relacje. Już wiele razy próbował ci to wyznać, lecz za każdym razem w ostatniej chwili rezygnował i uciekał przed tym. Z każdym dniem fascynowałaś go, co raz bardziej. Kochał w tobie wszystko uśmiech, poczucie humory, spojrzenie na świat a najbardziej lubił, kiedy marszczyłaś nosek, gdy się na niego złościłaś, co zdarzało się często, ponieważ chłopak lubił ci dokuczać. Pomimo tego, że nic nie wiedziałaś o jego uczuciach to i tak był szczęśliwy. Wystarczyło mu samo spotkanie z tobą. Nie ważne czy na pięć minut czy na pięć godzin. Dla niego liczył się sam fakt, że żyjesz i chcesz się z nim dzielić swoim szczęściem. 
- Nie wiem, po co się pytasz skoro już to zrobiłeś? – powiedziałaś przewracając oczyma.
- No a co miałem tam stać i moknąć? – zapytał – Po za tym- zrobił pałze ściągając kurtkę- i tak byś mnie wpuściła. – dokończył obdarzając cię jednym z dobrze ci znanych uśmiechów.
- Masz rację – przyznałaś nie chcąc się z nim sprzeczać.
- Widzisz? Oppa nigdy się nie myli – powiedział dumnie.
- A po co tu przyszedłeś? – spytałaś zaciekawiona.
- To już nie można odwiedzić swojej przyjaciółki? – odpowiedział pytaniem na pytanie– Od tygodnia Cię u nas nie było a chłopaki gdzieś poszli, więc przyszedłem do ciebie.
- W takim razie, co chcesz robić?
- Najpierw to muszę cię wyściskać – powiedział, po czym podszedł do ciebie i delikatnie objął w tali. Wzdrygnęłaś się delikatnie, ale szybko odwzajemniłaś uścisk. Opierając głowę o jego przedramię poczułaś charakterystyczny zapach jego perfum. Bardzo lubiłaś ten zapach, mogłaś wdychać go godzinami. Czułaś się wtedy bezpieczna i spokojna, niestety nic nie trwa wiecznie. Chłopak odsunął się łapiąc cię za ramiona.
-, Co powiesz na film? – zaproponował spoglądając na ciebie czule.
- Oke, poczekaj tylko pójdę na chwilę do łazienki – powiedziałaś kierując się do pożądanego przez siebie miejsca. Kiedy ty poszłaś się ogarnąć, ten udał się do salonu siadając na wygodnej sofie. Byłaś odrobinę podenerwowana, bo bardzo rzadko byliście sam na sam a po za tym twoje serce waliło przy nim szybciej niż młot pneumatyczny. Poprawiłaś bluzkę wchodząc do salonu, po czym usiadłaś obok niego w dość bezpiecznej odległości, tak, aby nie mógł poczuć tego, co się z tobą działo. Jongup wejrzał na ciebie zdziwiony i zapytał:
-, Dlaczego się do mnie nie przysuniesz? Przecież cię nie zjem.
- To ja może pójdę po coś do picia? A ty wybierz jakiś film – powiedziałaś unikając krępującego pytania.
Wchodząc z powrotem spostrzegłaś, że Moon próbuje odpalić DVD. Położyłaś dwie szklanki z sokiem na stole, po czym usiadłaś na kanapie przyglądając się kolejnym poczynaniom chłopaka. Kiedy ten uporał się z włączeniem filmu podszedł do ciebie i objął ramieniem. Nie wiedziałaś, co masz na to powiedzieć, więc tylko na niego spojrzałaś, na co mile zapytał.:
- Zrobiłem coś nie tak? – zapytał zdziwiony, choć doskonale wiedział, że jest to dla ciebie niezręczne, może ze względu na to, że byliście sami a twoje serce chciało wyskoczyć z klatki piersiowej, ale on tego nie wiedział i nie musiał wiedzieć.
- Ani tylko…- nie skończyłaś, ponieważ chłopak przerwał ci mówiąc.
- Oj już dobrze a teraz oglądajmy film, bo już się zaczął – powiedział przyciągając cię bliżej swojego gorącego ciała. Wtuliłaś się w niego czując, z jaką troską cię obejmuje.
Oglądaliście film, a raczej ty oglądałaś, bo Jongup wpatrywał się w ciebie z pożądaniem.
- _____ - wypowiedział ledwo słyszalnie twoje imię.
-, Co? – zapytałaś odwracając swoją głowę w jego stronę. Jego twarz była niecałe dwa centymetry od twojej, co sprawiło, że cała zesztywniałaś. Twoje oczy błądziły po całej twarzy przyjaciela zatrzymując się na jego pięknych, pełnych ustach.  Przełknęłaś nerwowo ślinę a ten otarł swoją zewnętrzną stroną dłoni o twój zaczerwieniony policzek.
- Co ty robisz? – zapytałaś skrępowana.
- Mogę cię pocałować? – zapytał niepewnie. Nie wiedział, co się z nim działo. Nigdy wcześniej nie odważyłby się ci tego powiedzieć, ale czuł, że musi ci to w końcu wyznać.
- Ne….. – przytaknęłaś cicho. Chłopak położył dłoń na twoim policzku i przyciągnął cię delikatnie do pocałunku. Zaczął delikatnie i powoli, tak jakbyś była zrobiona z najdroższej porcelany. Po chwili odwzajemniłaś jego pieszczoty i ułożyłaś swoje dłonie na jego szyi. Z każdym dotykiem jego warg twoje ciało rozpływało się w niebiańskiej przyjemności. Czułaś jak niepewnie muska twoje usta, więc postanowiłaś pogłębić pocałunek. Chłopak się odrobinę zdziwił, ale poczuł pewnego rodzaju ulgę, ulgę, iż go nie odrzuciłaś. Rozchyliłaś delikatnie wargi zapraszając go przy tym. Sprawnym ruchem wszedł do środka penetrując twoje wnętrze. Czując jego język na twoim podniebieniu zamruczałaś przeciągle, czym go zadowoliłaś. Całowaliście się namiętnie zachłannie kradnąc swoje pocałunki. Po dłuższej chwili chłopak zawisł nad tobą dysząc głośno.
- Kocham cię – powiedział łapiąc oddech. Bał się, naprawdę się bał. Nie chciał zrobić z siebie głupca i ośmieszyć się przy tobie, ale wiedział, że właśnie wtedy musiał ci to powiedzieć.
- Wiesz, co? – powiedziałaś cmokając go.– Ja ciebie bardziej – dokończyłaś opadając na kanapę. Tę przyjemną atmosferę zepsuł dzwoniący telefon chłopaka. Niechętnie wyciągnął go z kieszeni i odebrał połączenie.
- Halo – powiedział do słuchawki.
 Usiadłaś po turecku spoglądając na promienną twarz twojego ukochanego.
- Oke, zaraz tam będziemy, musimy wam coś powiedzieć – skończył i spojrzał się na ciebie z podekscytowaniem w oczach.
- _____ zostaniesz moją dziewczyną? – zapytał pełen nadziei.
- A jeśli nie to, co? – zapytałaś poważnie, ale tak naprawdę pragnęłaś tego, od, kiedy się w nim zadurzyłaś.
- C…o? – zapytał z miną pobitego szczeniaczka.
- Przecież żartowałam. Oczywiście, że zostanę twoją dziewczyną – wstałaś składając na jego ustach delikatnego causa. Ten przyciągnął cię bliżej siebie kładąc dłonie na twoich biodrach. Spoglądał na ciebie pełen miłości i ciepła. Czuł się spełniony. Był wtedy najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. Po dwóch latach ukrywania swoich uczuć mógł otwarcie mówić, że kocha cię i już na zawsze będziecie razem.
- Kocham cię – rzekł śląc ci swój promienny uśmiech – Chłopacy kazali nam przyjechać, bo bardzo się za tobą stęsknili – skończył czule cię całując.
- Czy oni też będą mi wyznawać miłość? – zażartowałaś.
- Niech tylko spróbują, to będzie po nich – zaśmiał się tuląc cię do siebie.
- Oke, to chodźmy już.
- Oczywiście kochanie – powiedział udając się do przedpokoju, a ty razem z nim.


                                                         *<*<*<*<*

Jechaliście dość ruchliwą drogą Seulu. Pogada naprawdę nie sprzyjała, ale wam to nie przeszkadzało. Byliście szczęśliwi, zakochani, lecz miłość nie zawsze wystarcza. Deszcz zacięcie uderzał w szyby samochodu uniemożliwiając dobrą widoczność drogi. Pomimo tego, nie mieliście większych trudności z prowadzeniem.
Siedzieliście w środku słuchając miłej melodii, która wydobywała się z radia samochodu. W pewnym memencie spojrzeliście na siebie a wyraz twarzy Jongupa diametralnie się zmienił. Nie wiedziałaś, co się z nim działo, lecz kiedy poczułaś silne szarpnięcie samochodu zaczęłaś rozumieć, co się działo. Chłopak próbował zahamować, lecz jego starania poszły na marne. W ostatniej chwili złapałaś z nim kontakt wzrokowy, przy czym twoje oczy były wypełnione morzem łez. Nie chciałaś go zostawiać, ale czułaś, że musisz się z nim już pożegnać. Widziałaś w jego oczach strach i……. troskę. Tak bardzo go kochałaś, ale szczęście było dla was zakazane. Koła pojazdu z każdą sekundą obracały się coraz bardziej a wasze ciała obijały się o ścianki samochodu. Z każdą chwilą twoje obawy stawały się, co raz bardziej prawdziwe utwierdzając cię w fakcie, iż stracisz miłość swojego życia. Rozpoczęła się prawdziwa ulewa a wy leżeliście w samochodzie rozbijając się o drzewo. Błyskawice rzucały niemałe światło i grozę. Zapach dymu roznosił się i wdzierał do twoich nozdrzy, które po sekundzie nie czuły zupełnie …….niczego. Ani ty ani twoje ciało nie byliście w stanie zrobić niczego, prócz oddania się w ręce śmierci. Jongup nie wiedział, co się dzieje, ale kiedy spojrzał na poturbowane ciało i cieknącą krew z twojej głowy zaczął żałośnie krzyczeć.  Chciał was stamtąd uwolnić. Nie mógł pozwolić abyś odeszła po tym jak odważył się wyznać swoje uczucia. Niestety było już na to za późno. Ostatkiem sił, jakie posiadał wyciągnął swoją zakrwawioną dłoń w twoją stronę płacząc jak małe dziecko. Pogładził cię delikatnie po policzku, po czym przed oczyma nastała ciemność a jego ciało bezwładnie opadło nie czując już bólu.  



*<*<*<*<*



„Miałem okropny sen. Śniło mi się, że był okropny wypadek z _____ i ona…..ona……… umarła.” Mówił sam do siebie w myślach.  Chciał się podnieść, ale jego nogi odmówiły posłuszeństwa. Otworzył gwałtownie oczy i szybko spostrzegł gdzie się znajduję. Białe ściany, chłód i zapach leków. Zaczął uświadamiać sobie, że to wcale nie był okropny sen, lecz szara rzeczywistość. Z jego gardła wydobył się przeraźliwy krzyk rozpaczy. Nie mógł uwierzyć, że najważniejsza osoba w jego życiu go zostawiła po tym, kiedy mieli być tacy szczęśliwi. No właśnie mieli być. Z jego oczu wypływały jedna łza za drugą mocząc jego podrapaną twarz, a głos zachrypł od ciągłego krzyku.
Po chwili do pokoju wbiegł lekarz z kilkoma pielęgniarkami.
- Gdzie jest _____!!!!!!?????  Co się z nią stało?!!!!  - krzyczał przez łzy.
- Proszę się uspokoić, zaraz poczuję się pan lepiej – powiedział spokojnie lekarz, a jedna z kobiet podbiegła do niego i ostrożnie wbiła w jego skórę cieką igłę. Szybko poczuł się zmęczony. Zamknął powieki i oddał się snu morfeusza.
Kiedy po raz kolejny otworzył swoje oczy przy swoim łóżku ujrzał swoich przyjaciół.
- Ona nie żyje prawda? Zabiłem ją – powiedział nawet na nich nie spoglądając.
- Spokojnie Jongup – powiedział cicho Bang.
- Jak mam być spokojny skoro zabiłem miłość swojego życia?- wykrzyczał z furią.
- Ona żyje. Nie zabiłeś jej – wydarł się równie mocno jego przyjaciel.
- Gdzie ona jest? Chce ją zobaczyć – powiedział z nadzieją chłopak.
- Przepraszam, ale teraz jest to niemożliwe – wtrącił się lekarz – pacjentka jest w tragicznym stanie i nie wiemy czy z tego wyjdzie –powiedział spoglądając na niego ze współczuciem – czy moglibyście wyjść? Muszę przeprowadzić rozmowę z pacjentem- skończył.
Chłopacy wyszli a lekarz podszedł do łóżka Jongupa.
- Mam dla pana złą wiadomość. Niestety ma pan naprawdę poważny uraz kręgosłupa, co uniemożliwia chodzenie. Może pan odzyskać sprawność tylko dzięki operacji. Zgadza się pan?
- Zgodzę się tylko pod jednym warunkiem – spojrzał prosząco w oczy lekarza – chcę zobaczyć się z moją dziewczyną, jeśli nie to nie poddam się operacji – powiedział stanowczo.
- Nie mogę tego zrobić.
- W takim razie proszę stąd wyjść i nie zawracać mi głowy takimi pierdołami jak moje zdrowie.
- No dobrze, ale będzie miał pan tylko 5 minut.
-, Ale teraz, chce już do niej jechać. – zażądał.
- Zaraz przyśle do pana pielęgniarkę z wózkiem.
Chłopak naprawdę się niecierpliwił. Chciał jak najszybciej się z tobą zobaczyć, nie mógł uwierzyć w to, że żyjesz i będziecie mogli nadal być ze sobą. Wierzył w to, że uda mu się wyzdrowieć i zacznie znowu chodzić. Jeszcze za nim pojechał do ciebie postanowił, że nie podda się i będzie walczył dla ciebie……..dla was.
Jechał do ciebie. Nie mógł uwierzyć w to, że znowu cię zobaczy. Kiedy zobaczył cię przez szklane drzwi zimnej sali, jego serce zamarło. Nie tego się spodziewał. On w przeciwieństwie do ciebie był okazem zdrowia. Byłaś cała poturbowana, prawie całe twoje ciało było w gipsie. Jedynie lewa ręka nie była zakryta białym twardym tworzywem. Starsza kobieta przyprowadziła go do twojego łóżka, a ten oparł głowę o łóżko zarzucając się gorzkim szlochem. Chwycił cie za dłoń i przyłożył ją do swojego policzka.  Wtulił się w nią nadal płacząc i powtarzając.
- Kocham cię, to wszystko moja wina, wybacz mi …….. ja nie chciałem.
Gładził opuszkami palców zewnętrzną stronę twojej dłoni spoglądając na ciebie z niewyobrażalnie wielką miłością. Czuwał przy tobie dłuższą chwilę, kiedy poczuł delikatny uścisk na swoim ramieniu.
- Przykro mi, ale musimy już iść – powiedziała ze skruchą kobieta.
- Tylko powiem jeszcze jedno zdanie.
- Dobrze.
- Skarbie, mam do ciebie prośbę, jeśli ja zacznę chodzić to proszę wyzdrowiej dla mnie.
Kiedy pielęgniarka odwracała go w stronę wyjścia zdążył jeszcze powiedzieć.:
- Wierzę w ciebie skarbie. 



                                               *<*<*<*<*



- Ale jak to ______ może się już nigdy nie obudzić?! - załamał się słysząc słowa lekarza.
- Jest minimalna szansa, że pańska dziewczyna wybudzi się ze śpiączki. Przykro mi.
- Zobaczy pan, ona będzie taka jak dawniej, tylko muszę znowu zacząć chodzić. Pomoże mi pan?
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby panu pomóc. Proszę się przygotować, prawdopodobnie za kilka godzin będzie miał pan operację.
Jongup chciał wierzyć, że jego ukochana osoba spełni jego prośbę. Chciał mieć jakiś punkt zaczepienia. 



     Zarówno Jongup jak i reszta chłopaków była naprawdę przejęta operacją swojego przyjaciela. Moon chciał jak najszybciej wyzdrowieć, abyś mogła spełnić jego prośbę. Równie dobrze mogłaś tego nie zrobić, ponieważ były to tylko puste słowa twojego chłopaka, ale nie mógł przestać w to wierzyć, przynajmniej nie chciał.
- Jest pan gotowy? – zapytał przyjaźnie lekarz.
- Można tak powiedzieć.
- Operacja może potrwać od 5 do 8 godzin, więc mogą państwo tymczasowo opuścić szpital.
- Dziękuje, ale my raczej poczekamy – powiedział Zelo – Prawda chłopcy? – zwrócił się w ich kierunku.
- Oczywiście – powiedzieli zgodnie.
Czas dłużył się niemiłosiernie. Wszyscy czekali z zniecierpliwieniem na jakiekolwiek wiadomości od chirurga. Po kilku godzinnym wyczekiwania w końcu mogli się czegoś dowiedzieć.
- I jak z Jongupem? – zapytał zmartwiony Daehyun.
- Z pacjentem wszystko w porządku, ale wybudzi się najprędzej za dwie godziny.
- Rozumiemy, musi odpocząć – wtrącił się Bang.
Znowu ten sam znajomy zapach leków. Otworzył oczy i ujrzał znajomą mu salę. „A więc już po operacji” pomyślał, kiedy poczuł przyszywający ból w dole pleców. Wykręcił swoją twarz w lekkim grymasie, po czym zadzwonił dzwonkiem pielęgniarskim.
Po chwili do jego pokoju weszła jedna z pielęgniarek pytając się, czego potrzebuje.
- Poprosiłbym, aby przyszedł tutaj mój lekarz – poprosił.
- Zaraz zawołam pana Wonga.
Czekał niecałe pięć minut, po czym w pomieszczeniu pojawił się chirurg.
- Czy operacja się powiodła? – zapytał pełen nadziei
- Na szczęście tak, choć mieliśmy drobne komplikacje.
-, Kiedy będę mógł zacząć rehabilitację? – zadawał kolejno pytania.
- Niech się pan tak nie spieszy. Jest pan jeszcze naprawdę osłabiony, więc z rehabilitacją zaczekamy jeszcze około 3 tygodni.
- Rozumiem, że to jest czasochłonne, ale nie da się tego przyspieszyć? – pytał dalej.
- Niestety nie, ale jeżeli będzie się pan czuł na siłach możemy nawet zacząć za dwa tygodnie.
- Dziękuje panu.
Te dwa tygodnie zleciały mu naprawdę szybko. Codziennie cię odwiedzał i mówił ci jak to będzie, kiedy zacznie już chodzić, a ty obudzisz się i będziecie razem.
- Jest pan gotowy na spotkanie z rehabilitantem?- zapytał chirurg.
- Jak nigdy wcześniej – rzekł entuzjastycznie.
                                        

                                                           *<*<*<*<*            
                                                          Rok później  


Przez ten cały czas twój ukochany ciężko pracował ćwicząc i pragnąc dojść do jak najlepszej formy. Każdego dnia przychodził do ciebie i opowiadał jak dobrze sobie radzi, jakie trudności go spotkały, albo po prostu siedział przy twoim boku płacząc cicho. Naprawdę cie kochał i zamierzał dotrzymać złożonej ci obietnicy.


                                                         *<*<*<*<*



- Już prawie……… jeszcze tylko kawałek. Na pewno dasz radę.
Jongup stawiał swoje pierwsze kroki. Był z siebie dumny tak jak i reszta zespołu.
- Jeszcze dwa kroki – mówił dalej Zelo.
- Yey!!!! – zakrzyczeli wszyscy z szczerą radością.
Jongup opadł z sił i wylądował w ramionach swoich najbliższych. Pomimo tego, że był już naprawdę zmęczony to ból uświadomił mu, że znowu ma czucie w nogach, że będzie mógł poczuć ciepło, zimno a nawet pobiegnie znowu i zatańczy na scenie razem z całym zespołem.  Wiedział, że już się nie obudzisz, ale nadal chciał wierzyć w to, że kiedyś staniesz z nim o pełnych siłach i powiesz mu, że go kochasz. Pragnął tego najbardziej na świecie.
- Zobacz kochanie mogę już stać – ściągał swoje nogi z podpórek i wstał o własnych siłach – widzisz ja już prawie chodzę, więc ty powinnaś niedługo się obudzić.
Podszedł do ciebie jeden krok, aby uchwycić twoją dłoń. Nagle zobaczył jak twój palec zaczyna się delikatnie poruszać. Nie mógł w to uwierzyć. Od roku nie dawałaś mu jakiegokolwiek znaku ani nadziei, kiedy obudziłaś w nim światełko. To światełko, które wygasało z każdym dniem niewiedzy.
- Skarbie czy to oznacza, że spełnisz moją prośbę? – zapytał a pojedyncza łza spłynęła po policzku. – Tak bardzo tego pragnę – powiedział całując twoją skórę.

Minęły kolejne dwa miesiące a Jongup robił nowe postępy. Udawało mu się pokonywać, co raz to dłuższe dystanse i mógł już prawie normalnie chodzić, jednak ty nadal się nie budziłaś. Chłopak postanowił, że gdy będzie już w pełni sprawny poprosi lekarzy, aby odłączyli cię od respiratora. Był prawie pewny, że będzie tak jak dawniej.
- Jesteś tego pewien? – zapytał poważnie lekarz.
- Tak, obiecałem sobie, że kiedy wyzdrowieje to to zrobię i jestem pewien, iż ona jest na to tak samo gotowa jak ja.
- Dobrze, ale musisz być świadom, że jeżeli coś pójdzie nie tak ona może umrzeć.  
- Wiem, ale i tak chce spróbować.
- W takim razie proszę za mną – powiedział niepewnie, chłopak udał się pewnym krokiem za lekarzem, a reszta czekała już przed twoją salą. Kiedy doszli do sali lekarz zatrzymał się i spojrzał na nich wszystkich trochę przestraszonym wzrokiem.
- Proszę wyłączyć wszystkie maszyny- rozkazał ze stoickim spokojem starszy mężczyzna.  Kiedy kobieta wcisnęła wszystkie potrzebne guziki, każdy wstrzymał oddech mając nadzieję, że się obudzisz, jednak nie. Maszyna sprawdzające bicie serca wskazywała, iż przestało ono pracować. Lekarz opuścił głowę, a Jongup podszedł do twojego łóżka i zaszlochał gorzko trzymając cię mocno za obie dłonie.
- Mieliśmy umowę. Pamiętasz? Ty musisz żyć, nie możesz mnie zostawić. _____ proszę cię. Żyj. Wierzę w ciebie…….– błagał cię.
- Jongup, ona odeszła zrozum to – przekonywał go Bang.
- Chce z nią zostać, nie opuszczę jej – powiedział ocierając łzy ze swojej twarzy.
- Nie może pan tutaj zostać – powiedział łagodnie doktor Wong.
Jongup wstał patrząc na twoje martwe ciało. Przypomniały mu się te wszystkie cudowne chwile, które razem spędziliście. Nie mógł zapomnieć waszego pierwszego spotkanie, kiedy ty wpadłaś na niego uciekając przed wielkim psem, po czym oboje zaczęliście ścigać się z losem o wasze własne przetrwanie. Wtedy wam się udało, lecz teraz, kiedy scenariusze waszego wspólnego życia były napisane nie mogliście nic zmienić.  Jedyną rzeczą, jaką mógł zrobić to pogodzić się z tym i żyć dalej ze świadomością, iż ciebie już nie będzie obok niego, w tych złych jak i dobrych momentach jego życia. Ostatni raz wejrzał na twoją piękną twarz, po czym udał się powolnym krokiem do wyjścia. Wszyscy byli przy drzwiach, kiedy maszyna zaczęła znowu funkcjonować, a twoje palce u rąk zaczęły się powolnie poruszać. Moon odwrócił się w twoją stronę widząc, iż dałaś radę. Spełniłaś jego prośbę. Nie zostawiłaś go. Ukucnął przy tobie i spoglądał pełen zatroskania na twoje dalsze poczynania. Otworzyłaś lekko powieki nie wiedząc, co się z tobą dzieje. Niestety nie miałaś wystarczająco dużo sił, aby cokolwiek powiedzieć.  Jednak każdy widział, że żyjesz i dasz radę oszukać los zostając przy żywych.
- Kochanie, jak dobrze, że wróciłaś – powiedział z ulgą chłopak.
- Coś nieprawdopodobnego, musiał zdarzyć się cud – powiedział zdziwiony lekarz.
- To nie żaden cud. Ona po prostu wiedziała, że już pora się obudzić, pora, aby do mnie wrócić – powiedział dumnie Jongup.
-, Jeżeli tak to teraz powinna nabrać sił, żeby mogła normalnie funkcjonować – orzekł doktor Wong.
- Jestem taki szczęśliwy – ucieszył się Moon.
- Widzę twój uśmiech chyba pierwszy raz od wypadku – powiedział Bang.
- Mam nadzieję, że to nic złego – chlapnął żartobliwie.
- Ma się rozumieć – zachichotał Daehyun.
Z każdym dniem nabierałaś, co raz więcej sił i mogłaś mówić po kilka zdać na raz, ale od razu po tym opadałaś z sił i musiałaś iść powrotem spać.
- Jongup….. – powiedziałaś cicho widząc leżącego chłopaka obok twojej ręki. Ten lekko zamruczał coś pod nosem i poszedł znowu spać. Nabrałaś trochę siły i pogładziłaś jego aksamitnie miękkie włosy.  Wiedziałaś, że już nie opuścisz go nawet na chwilę, nie miałaś takiego zamiaru. Pod wpływem twojego dotyku chłopak uniósł głowę i spojrzał w twoje oczy uśmiechając się przy tym tak samo jak w dniu wypadku.
- Kocham Cię – powiedziałaś czule.
- Wiem, ja ciebie też skarbie – odpowiedział ci równie ciepło.- Musisz szybko wracać do zdrowia wiesz?
- Wiem i pamiętam o tym, i o naszej umowie również- powiedziałaś przyciągając go ze wszystkich sił do delikatnego pocałunku.

                                                                *<*<*<*<*

                                                     Pół roku później.

- Gdzie mnie ciągniesz? – zapytałaś zaciekawiona.
- Zaraz zobaczysz kochanie – zapewnił cię Jongup.
-, Ale ja chce wiedzieć teraz – zażądałaś.
- Nie wściekaj się tak, bo złość piękności szkodzi – zażartował chłopak. Prychnęłaś jedynie na te słowa i udałaś się za nim. Nie miałaś zielonego pojęcia, dokąd mógł cię prowadzić, ale wolałaś już nie wnikać w szczegóły. Ku twojemu zdziwieniu usadził cię na kanapie w waszym już wspólnym domu i kazał ci zamknąć oczy, co też zrobiłaś.
-, Co ty kombinujesz? – dopytywałaś dalej.
-Jakaś ty niecierpliwa – stęknął chłopak – Oke już możesz otworzyć.
Kiedy już to zrobiłaś ujrzałaś w ręku twojego chłopaka małe czerwone pudełeczko w kształcie serduszka.
- ______ wiem, że nie byliśmy ze sobą tak długo jak, powinniśmy, ale jestem pewien, że jesteś mi przeznaczona i nie mogę beż ciebie żyć, więc czy wyświadczyłabyś mi tą jedyną przysługę i wyszłabyś za mnie?- wypowiedział się brunet a do twoich oczu nabrały się łzy szczęścia.
- Jesteś taki głupi – rzuciłaś mu się na szyję – oczywiście, że za ciebie wyjdę, pragnęłam tego od chwili, w której cię pokochałam. Odsunęłaś się od niego i złączyłaś wasze usta w namiętnym pocałunku.
Pomimo wielu przeszkód, jakie was spotkały, wy nie poddaliście się i walczyliście do samego końca o wspólne szczęście udowadniając tym, że cuda naprawdę się zdarzają. Byliście na to żywym dowodem.  Wiara, nadzieja, miłość, były to trzy cnoty boskie, którymi mogliście dokładnie opisać całe wasze poprzednie życie. Dzięki nim i wierze, która nie opuściła twojego ukochanego mieliście tę przyjemność, aby spędzić ze sobą resztę wspólnych dni rokoszując się sobą nawzajem.
                                                                    Koniec. ^.^

                                    Twórca: Song Mi Chan.